—Piotr Skwieciński z Moskwy
Żołnierze służby zasadniczej: Igor Pustowarow, Artur Pankratow, Siergiej Syrow i Jurij Sankow, wchodzili w skład jednostki nr 06755, która ochraniała lotnisko Siewiernyj w czasie, gdy doszło do katastrofy Tu-154. Trzej z nich byli już karani (za rozbój, kradzież i podrabianie pieniędzy).
Tuż po katastrofie ruszyli w stronę szczątków. W torbie Andrzeja Przewoźnika, szefa Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, znaleźli jego karty kredytowe. Zdążyli wypłacić nieco ponad 60 tys. rubli (6 tys. zł), nim karty zablokowano. Zatrzymani przyznali się do winy. Rosyjska prokuratura wszczęła śledztwo z paragrafu dotyczącego „kradzieży w porozumieniu", z którego grozi do pięciu lat. Żołnierzy oddano pod nadzór dowódcy jednostki. Doczekali do końca służby, odeszli do cywila. Zobowiązano ich do nieopuszczania Rosji ani miejsca zamieszkania.
Jak powiedział „Kommiersantowi" zastępca szefa smoleńskiej prokuratury wojskowej Aleksandr Agieszyn, sprawę dawno by zakończono, gdyby nie brak materiałów, o które Rosjanie wystąpili do Polski w ramach wniosku o tzw. pomoc prawną. Gdyby strona rosyjska je miała, mogłaby skierować sprawę do sądu w lutym tego roku.
– Wniosek wpłynął 21 lipca – mówi Dariusz Ślepokura z warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Wyjaśnia, że dotyczył informacji z banku, z którego pochodziły karty. – Odpowiedź 10 października przekazaliśmy, celem wysłania do Rosji, do Prokuratury Generalnej – dodaje.