Irlandzka Federacja Piłkarska (FAI) przeznaczyła do podziału dla zawodników, którzy wywalczyli awans do turnieju 5 proc. z ośmiu milionów euro, wypłaconych przez UEFA za awans. To daje tylko 400 tys. euro dla drużyny, a grupa zgłaszających się po pieniądze będzie spora. Piłkarze narzekają, że to za mało i ustami skrzydłowego Portsmouth Liama Lawrence'a zapowiadają, że będą chcieli wywalczyć dla siebie więcej. Federacja nie ma ochoty ustąpić, bo te pieniądze stanowią ważną pozycję w jej budżecie. Pokrzywdzeni mogą się czuć zwłaszcza ci, którzy w eliminacjach grali najwięcej meczów, mimo że FAI wysokość premii uzależnia od ilości występów. Glenn Whelan (zawodnik Stoke), który zagrał w każdym meczu eliminacyjnym drużyny prowadzonej przez Giovanniego Trapattoniego dostał propozycję 15 tys. euro. Niestety dla FAI piłkarze pamiętają, że poprzedni awans Irlandii do wielkiej imprezy – mistrzostw świata 2002 w Korei i Japonii – był wyceniany dużo lepiej. Najbardziej zasłużeni dostali po 65 tys. euro. Federacji nie pomaga też upublicznianie podobnych premii przez inne kraje. Irlandzki kadrowicz, porównując się do niemieckiego reprezentanta może się czuć mocno pokrzywdzony. Piłkarz wystawiany przez Joachima Loewa w każdym meczu eliminacyjnym ma obiecaną wypłatę w wysokości 180 tys. euro. Do Niemców ciężko się Irlandczykom porównywać, ale do Duńczyków już mogą. Piłkarze Mortena Olsena bazują wciąż na porozumieniu z 1998 roku, które gwarantuje im do podziału 50 proc. premii z UEFA plus wypłaty od sponsorów reprezentacji i 65 proc. zysków ze sprzedaży pamiątek. Negocjacje nie zapowiadają się łatwo, tym bardziej, że nad Irlandczykami ciąży wspomnienie 2002 roku, kiedy Roy Keane pokłócił się z selekcjonerem Mickiem McCarthy'm o warunki przygotowań do mundialu. Piłkarz Manchesteru United został wyrzucony ze zgrupowania, a Irlandia odpadła w 1/8 finału. Oby tym razem historia się nie powtórzyła.