Moja ocena się nie zmieniła. Nigdy nie mówiłem, że agenci uwodzili czy przekraczali granice, aczkolwiek sprawa ta mogła budzić kontrowersje. I to nie kwestia oceny pojedynczego agenta, ale przygotowania całej sprawy i pewnych zasad. Jeżeli już coś mnie irytowało, to medialna aktywność funkcjonariuszy. Bo sprawy operacyjne nie powinny się kończyć w studiach telewizyjnych czy na łamach prasy, gdzie można brylować.
Agent Tomek - dziś poseł - skarżył się w mediach, że pan go zdekonspirował.
W takim razie powinien już dwa lata temu złożyć zawiadomienie do prokuratury na szefa CBA. Nie jestem w żadnym stopniu odpowiedzialny za jego dekonspirację. Od 2001 r. nadzorowałem wszystkie działania funkcjonariuszy pracujących pod przykryciem: prowadząc je i współuczestnicząc w nich. W kolejnych latach odpowiadałem dodatkowo za programy ochrony świadków koronnych. To były najbardziej tajne i niebezpieczne działania policjantów. Nigdy żaden z nich nie został zdekonspirowany, ranny i nie zginął podczas służby.
Ten były funkcjonariusz ma prawo jako parlamentarzysta krytykować CBA, ale jego twierdzenia są niesprawiedliwe. Nie upubliczniłem nigdy żadnych materiałów z działań operacyjnych CBA, nie wyrzuciłem go z pracy i nikomu go nie wystawiłem. Dałem mu ochronę fizyczną i bezpieczne lokum. Włos mu z głowy nie spadł.
Ale wysłał go pan do pracy za biurko...
Nie za „biurko", ale do zadań, jakie realizują wszyscy funkcjonariusze CBA. Bezpośrednio po odejściu ze służby, a było to z dnia na dzień, o co mnie osobiście prosił, już nazajutrz został wyemitowany w telewizji program z jego udziałem, w którym mówił, jakim był „debeściakiem". Sam się zdekonspirował. Jest granica między byciem celebrytą a byciem tajnym agentem - wszystko wskazuje na to, że on jej chyba nie dostrzega.
Czy badanie oświadczeń majątkowych urzędników ma sens? Palikot i były minister sportu Drzewiecki zrobili w nich błędy, ale prokuratura umorzyła śledztwo.
Sankcja karna za złożenie nieprawdziwego oświadczenia majątkowego, patrząc na wspomniane choćby sprawy, wydaje się dość iluzoryczna. Odnosimy wrażenie, że tracimy dużo czasu na badanie oświadczeń urzędników, by na końcu uzyskać umorzenie śledztwa. Oświadczenie służy temu, żeby majątek posła czy urzędnika był transparentny. Może należy pomyśleć o innych sankcjach urzędniczych.
W 2009 r. CBA zebrało dowody mogące świadczyć o korupcji w dolnośląskim wymiarze sprawiedliwości. „Rz"niedawno opublikowała materiały obciążające szefową jednej z prokuratur. I nic.
Zrobiliśmy wszystko, by ta sprawa miała skuteczny finał. Nie powinienem być krytykowany przez poprzedników za bezczynność, bo nie bardzo mają wiedzę o jej szczegółach. Zgromadzony materiał dowodowy przekazaliśmy do prokuratury, kiedy ja kierowałem biurem. Reszta należy do oceny prokuratury. CBA nie ma uprawnień dopisania aktów oskarżenia.
Jeszcze bardziej szokują sugestie, że mogło dojść do korupcji na szczytach wymiaru sprawiedliwości: w Sądzie Najwyższym. CBA pod rządami Mariusza Kamińskiego zebrało materiały w tej sprawie. Minęły trzy lata, finału brak.
Zapewniam, że CBA wszystkie czynności wykonuje zawsze do końca. Naszą rolą jest gromadzenie materiału dowodowego. Co dalej, to pytanie do prokuratury.
Jest pan gliną z wieloletnim doświadczeniem - doszło w tej sprawie do przestępstwa?
Nie mam pokusy, by być szeryfem. Pracując w CBŚ, nauczyłem się jednego: jeśli się nie uzyska wyroku skazującego, przynajmniej w pierwszej instancji, to się o sprawie nie mówi. Są takie, gdzie wiedza operacyjna graniczy z pewnością, ale nie jest to wiedza procesowa. W tej sprawie mogę powiedzieć tyle: CBA przekazało materiały do prokuratury iona prowadzi śledztwo.
Za pana poprzednika CBA ścigała korupcję ludzi ze świecznika: byłego szefa policji Kornatowskiego czy szefa PZU Netzla. Dziś sięga po burmistrzów. Na świeczniku są tylko kryształowo uczciwi?
Takiego certyfikatu uczciwości wystawiać nie możemy. Mówimy o dwóch różnych podejściach. Oczywiście mógłbym, narażając się na ujawnienie tajemnicy państwowej, wymienić osoby z tzw. świecznika, będące w naszym zainteresowaniu, ale tego nie zrobię. A w sprawie wskazanych osób - chociaż medialnie nagłośnione - skończyły się niczym.
Na przykład Tomasz Lipiec został skazany, Sawicka też.
Owszem, ale pozostali zatrzymywani nie. Złodziei trzeba umieć łapać, a nie krzyczeć, że się ich łapie. CBA to nie koło łowieckie. Nie prowadzimy ewidencji, ile mamy ustrzelonych „jeleni, dzików czy kaczek". Mamy obowiązek ścigania korupcji na każdym szczeblu i sporo sukcesów w ściganiu jej w samorządach. Ale to efekt aktywizacji delegatur terenowych.
To nie oznacza, że odpuściliśmy sobie korupcję ludzi z tzw. świecznika. Przypomnę, że zatrzymaliśmy m.in. dyrektora z CPI MSWiA, samorządowców z różnych opcji politycznych, podejrzewanych o korupcję w wojsku, szkole policji i komendzie głównej. Podjęliśmy się spraw kontrowersyjnych w działalności Komisji Majątkowej. Kontrolujemy działalność urzędów centralnych. Zakwestionowaliśmy oświadczenia majątkowe niektórych posłów. To chyba dowód na apolityczność CBA. Prowadzimy inne poważne sprawy, wtym dotyczące znanych publicznie osób.
Których?
Tajemnica. Im ciszej o działalności operacyjnej CBA, tym lepiej dla naszej pracy. Nie będę ogłaszał, za kim chodzimy, kogo obserwujemy i jakie rozmowy nagraliśmy. To byłoby samobójstwo, w szczególności dla służby specjalnej.
—rozmawiali Cezary Gmyz i Grażyna Zawadka