Tolerancyjna Europa Wschodnia

Rozmowa z Radosławem Zenderowskim, profesorem stosunków międzynarodowych, UKSW

Publikacja: 07.02.2013 22:43

Tolerancyjna Europa Wschodnia

Foto: archiwum prywatne

Rz: Chorwaci, wchodzący 1 lipca do Unii, nie chcą dwujęzycznych napisów w mieście Vukovar, które jest zamieszkane częściowo przez Serbów. Tymczasem Serbowie już dawno wprowadzili podobne zasady u siebie, u nich też wymusiła to Bruksela?

Radosław Zenderowski:

W Serbii niewiele to miało wspólnego z kwestią kandydowania do Unii. Dotyczy to głównie Wojwodiny, czyli regionu najbardziej zróżnicowanego etnicznie, zamieszkiwanego przez blisko 30 narodowości. Tam często można spotkać napisy nawet w trzech językach.

30 narodowości?

W wyniku tureckiej kolonizacji Wojwodina była spustoszona, więc po pokoju karłowickim Austria musiała te ziemie jakoś zaludnić. Polityka Wiednia polegała na upychaniu jak największej liczby narodowości w jednym miejscu, co było niegłupim pomysłem, bo skutkowało brakiem konfliktów. Tam gdzie mamy dwie lub trzy narodowości, występują między nimi problemy, tam gdzie jest ich kilkanaście, a nawet 30, nie tworzą się żadne proste podziały i fronty: jedni przeciw drugim.

Ale co to za narodowości? Jest ich w ogóle aż tyle w Europie?

W Europie mamy ponad 250 języków – nie dialektów – a jeżeli język jest wyznacznikiem grupy narodowościowej, to możemy się spodziewać, że narodowości mamy zdecydowanie więcej niż państw, których jest ledwie 50. W Wojwodinie mieszkają np. znani nam ze Słowacji Rusini czy nieznani nikomu Buniewcy – Słowianie katolicy, którzy sami niezbyt wiedzą, skąd pochodzą i dlaczego właściwie są katolikami...

Były w Wojwodinie protesty przeciwko dwujęzycznym napisom?

Serbowie traktują to jako coś oczywistego, co nie podlega dyskusjom. To wyraz poszanowania własnej wielokulturowości, choć nam, Polakom, Serbia raczej nie kojarzy się z jakąś niesamowitą tolerancją etniczną. Są oczywiście kraje, w których napisy w języku mniejszości są zamalowywane. Od niedawna mamy polskie napisy na Zaolziu i dość często zdarza się, że w mniejszych miejscowościach są one przez Czechów niszczone.

Mamy gdzieś jeszcze polskie napisy?

W Wojwodinie mamy polską wioskę – Ostojiczewo. Niby są więc tam także i polskie napisy, z tym że z językiem polskim mają one mało wspólnego. Tamtejsi imigranci z Wisły, protestanci, przynieśli ze sobą dialekt śląskocieszyński. Zmieszał się on z miejscowym dialektem serbskim, rusińskim, może jeszcze ze słowackim. I takie właśnie „polskie" napisy mamy w Ostojiczewie.

A polskie wsie w Rumunii?

Na południowej Bukowinie także mamy polskie napisy: w Nowym Sołońcu czy Kaczyce. To drugi region, który jest wzorcowy, jeżeli chodzi o współżycie różnych grup etnicznych – tam nie było nigdy żadnych napięć. Na pewno błędnym myśleniem jest kojarzenie Europy Wschodniej z antagonizmami etnicznymi czy krwawymi utarczkami.

Rz: Chorwaci, wchodzący 1 lipca do Unii, nie chcą dwujęzycznych napisów w mieście Vukovar, które jest zamieszkane częściowo przez Serbów. Tymczasem Serbowie już dawno wprowadzili podobne zasady u siebie, u nich też wymusiła to Bruksela?

Radosław Zenderowski:

Pozostało 90% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!