Czy w związku z tym aktywne publicznie powinny być tylko te panie, które są mniej urodziwe?
Nie o to chodzi. Należy po prostu budować wizerunek na czymś innym niż tylko wygląd zewnętrzny. Uroda to za mało. Trzeba zdobywać rozpoznawalność poprzez podkreślanie swojego doświadczenia, osiągnięć, umiejętności. Dobrym przykładem są tu kobiety w sporcie. Takie zawodniczki jak Maria Szarapowa, Sylwia Gruchała czy Agnieszka Radwańska rozpoznawalność zdobyły poprzez osiągnięcia sportowe, ale dzięki urodzie zainteresowanie nimi jest jeszcze większe. Są zapraszane na gale, konferencje, koncerty. Występują w reklamach i na okładkach czasopism.
Czy bizneswoman, minister, posłanka powinny podkreślać swoją urodę chociażby poprzez strój czy ekskluzywne dodatki – drogie torebki, buty, szale, okulary?
Doskonałą odpowiedź na to pytanie dali specjaliści ze Stanów Zjednoczonych. Ukuli zasadę, według której osoba publiczna powinna wyglądać jedynie odrobinę lepiej niż ci, z którymi się spotyka, niż audytorium, do którego przemawia, niż zgromadzeni na sali. Chodzi o to, by nie drażnić nikogo nazbyt ekskluzywnym wyglądem. To olbrzymie zadanie dla osób, które zajmują się budowaniem wizerunku osoby publicznej. Muszą dobrze ocenić grupę, z którą ich klient się spotyka, i doradzić strój.
Torebkę od Chanel czy Louisa Vuittona lepiej zostawić w domu?
Jeśli to wiec z udziałem wyborców, raczej tak. Ale na spotkaniach biznesowych wysokiego szczebla to się może sprawdzić. Jeżeli pojawiają się wątpliwości, to doradzam jednak kierowanie się elegancją, a nie markami i trendami mody.