Tak przynajmniej twierdzą eksperci cytowani przez brytyjskiego „Guardiana". Przełomem w realizacji planów dyktatora ma być zdobycie Homs, trzeciego miasta kraju. Zdaniem ekspertów stanie się to jeszcze przed końcem lata. Wówczas Asad uzyska bezpieczne połączenie między Damaszkiem a nadmorskimi regionami zamieszkanymi w większości przez Alawitów, sektę, do której on sam należy.
W Homs i okolicach mieszkają nie tylko Alawici, ale także liczni sunnici. Teraz jednak dzielnice i wioski, należące do każdej z tych wspólnot, są całkowicie oddzielone. Urząd notarialny Homs, w którym przechowywano księgi wieczyste, został celowo spalony przez armię. Sunnici obawiają się, że to wstęp do odebrania im zajmowanych od pokoleń domów. Już teraz wiele sunickich rodzin jest siłą wyrzucanych z mieszkań. Na wsi Alawici otrzymują z kolei zestawy karabinów maszynowych i granatów, aby mogli wziąć udział w szeroko zakrojonej operacji „czystek etnicznych".
Niewykluczone, że nowe, „alawickie" państwo Asada obejmie także dolinę Bekaa w północnej części Libanu. To region kontrolowany przez pozostający w sojuszu z syryjskim wojskiem Hezbollah.
Zdaniem „Guardiana" Baszar Asad już kontaktował się przez pośredników z byłym szefem izraelskiej dyplomacji Awigdorem Liebermanem, aby wysondować reakcję Jerozolimy na plany przebudowy granic na Bliskim Wschodzie. Reakcja Izraela miała być przychylna.
Zmiana struktury zaludnienia już zresztą jest bardzo zaawansowana. Zdaniem ONZ od wybuchu wojny 2,5 roku temu z Syrii wyjechało już 1,7 mln osób i każdego dnia liczba ta zwiększa się o 6 tys. To największa katastrofa humanitarna na świecie od 20 lat – uważa organizacja.