Nigdy nie dam grosza żebrakowi

Nikt nie jest skazany na ulicę. Trzeba jednak przestać pić – mówi producent dokumentu o bezdomnych.

Publikacja: 29.12.2013 11:00

Absolwent wrocławskiej Akademii Teatralnej Paweł Aksamit mówi o sobie, że jak coś robi, angażuje się w to na 100 procent. Dlatego kręcąc pierwszy w Polsce interaktywny dokument „Projekt bezdomny", postanowił, że przez dwa tygodnie będzie żył na warszawskiej ulicy. Towarzyszy mu pięciu operatorów, którzy czasami jawnie, a czasami z ukrycia filmują jego zmagania z uliczną rzeczywistością. Różnica między ekipą a Aksamitem jest taka, że po zdjęciach oni idą do domu, a on śpi na ulicy.

Z Pawłem spotykamy się ostatniego dnia projektu, za cztery godziny wraca do domu.

Rz: Masz dość?

Paweł Aksamit:

Zdecydowanie. Jestem zmęczony, chory, tęsknię za dzieckiem i chce mi się umyć. Praktycznie przez cały okres nie zdejmowałem butów. To były trudne dwa tygodnie.

Rozpoczynając projekt, mówiłeś, że chcesz obalić mity na temat bezdomności. Udało się?

Jeszcze nie mam do tego wszystkiego dystansu. Ale przede wszystkim zrozumiałem, że bezdomni to nie tylko ci, którzy pijani i brudni śpią w altanach. Zdziwiłabyś się, ilu bezdomnych spotykasz codziennie na ulicy. Wielu z nich regularnie się myje, mieszka w noclegowniach. Są też tacy, którzy mają kilkaset złotych emerytury, renty, zasiłku socjalnego. Inni pracują, ale zarabiają tak mało, że nie stać ich na wynajęcie mieszkania.

Nie chcę jednak nikogo wybielać – oczywiście wielu z nich to tacy, których omijasz z daleka, bo nie jesteś w stanie wytrzymać ich smrodu. Jest im już tak wszystko jedno, że nie przejmują się twoją sugestią, że chyba narobili w spodnie. I tak nie chce im się iść umyć. W takich sytuacjach trzeba jednak wciąż pamiętać, że to nadal są ludzie.

Byłeś w kanałach?

Nie. Ja szukałem bezdomnych z kanałów i nawet udało mi się ich znaleźć, ale oni nie chcieli wprowadzić mnie do swojego świata. Zresztą sam nie wiem, czy starczyłoby mi odwagi, aby tam wejść. Bezdomni, z którymi rozmawiałem, przestrzegali mnie przed kanałami. Nawet ci, o których myślałem, że już niżej upaść nie można, mówili, że oni do kanału nie wejdą, bo się boją.

Dlaczego?

Każdy kolejny dzień bezdomności to staczanie się coraz niżej i niżej. W pewnym momencie osiąga się taki poziom degradacji, że schodzi się pod ziemię.

Bezdomni wybierają kanały, bo jest tam ciepło. Ale równocześnie ludzie tam piją, ćpają, defekują, chorują i w tym wszystkim śpią.

Dlaczego ci ludzie znaleźli się na ulicy?

Głównie dlatego, że pili i stoczyli się, a nie mieli oparcia w domu i rodzinie. Są też tacy, którzy sami odeszli z domu. Znajdują się też tacy, którzy w ten sposób się ukrywają, bo ściga ich komornik. Bardzo często za cudze długi, bo w swej naiwności zaciągnęli kredyty na kogoś innego. Są też tacy, którzy całe życie pracowali na czarno, bez składek i teraz na starość nie mają za co żyć.

Jakie były twoje początki jako bezdomnego?

Wyszedłem z domu i nie wiedziałem, co mam robić. Poszedłem w prawo – bez sensu. Poszedłem w lewo – też bez rewelacji. Posiedziałem w parku na ławce. Ale po co? W końcu poszedłem się ogrzać do muzeum.

Problem zrobił się nocą, bo próbowałem spać w parku na ławce. To było wtedy, kiedy szalał orkan Ksawery i było przenikliwie zimno. Operator ściągnął mnie z tej ławki po półtorej godzinie. I dobrze, bo do rana nie wiadomo, co by się mogło wydarzyć.

Później, kiedy o tej sytuacji opowiadałem bezdomnym, to usłyszałem, że jestem głupek, bo każdy przede wszystkim dba o to, by znaleźć jakieś ciepłe miejsce do spania. Bezdomni są świetnie zorganizowani.

Na czym to polega?

Część ma już telefony komórkowe, a ci w noclegowniach także smartfony, tablety i laptopy, więc mogą przekazywać sobie informacje o tym, że gdzieś zostało wyrzucone jedzenie, ubranie czy dzieje się coś, co może bezdomnego interesować.

Jak ty się zorganizowałeś?

Po doświadczeniach pierwszej nocy sypiałem głównie na klatkach schodowych, w zsypie czy bankomatach. Było ciepło, ale zdarzało się, że budziły mnie w środku nocy kopniaki w plecy, gdy ktoś z mieszkańców bloku chciał mnie przegonić.

Raz spędziłem noc w – jak się później dowiedziałem – najgorszym przytułku w całej Warszawie. Pogryzły mnie tam pluskwy tak dotkliwie, że do dziś mam rany. Infekcja rozniosła się na całą nogę.

Nauczyłem się też, że najważniejszą sprawą w życiu bezdomnego jest bilet i paragon. Jeśli kupię najtańszy bilet na pociąg, to spędzę noc w cieple na hali dworcowej. Jeśli kupię w barze herbatę, to dzięki kodowi na paragonie mogę umyć się w toalecie.

Generalnie – życie na ulicy jest ciężkie, ale jeśli jesteś zaradny, to sobie poradzisz.

Skąd brałeś pieniądze?

Różnie. Czasami zbierałem złom, ale to ciężka praca i słabo opłacalna. Za godzinę wychodziło mi ok. 4,5 zł. Lepiej szło mi żebranie, bo średnio zarabiałem po 15–20 zł za godzinę. Jak klękniesz na ulicy i napiszesz, że zbierasz na jedzenie, to grosz się sypie. Fakt, obelgi, które wówczas słyszysz od ludzi, trudno jest znieść. Gdyby nie to, że jestem aktorem, pewnie bym tego nie wytrzymał. A tak zagrałem swoją rolę.

A czy wiesz, że są tacy bezdomni, którzy nigdy nie pójdą żebrać? Mówią: mama mnie tak wychowała, żeby nie wyciągać ręki po cudze.

Czy bezdomność to konieczność czy wybór?

Zawsze można wybrać, czy chce się w niej tkwić, czy nie. Jeśli ktoś chce wyjść z bezdomności, to wyjdzie. Wspomniałem o przytułku z pluskwami, ale są też miejsca, w których na bezdomnego czeka nie tylko nocleg i obiad, ale także pracownik socjalny, który pomaga mu znaleźć pracę.

Podobnie jest z pracą. Wykonałem dziesięć telefonów w jej poszukiwaniu. Mówiłem, że jestem bezdomnym. W dziewięciu przypadkach chciano mnie zatrudnić. Dlaczego bezdomni nie skorzystają z tych możliwości? – Dupa do ziemi przyrosła – powiedział mi kiedyś jeden z nich.

Aby skorzystać z jakiejkolwiek pomocy, trzeba być trzeźwym. Wszędzie wiszą alkomaty. Jeśli pijesz i nie chcesz tego zmienić, nie możesz liczyć na nic. Generalnie łatwiej jest żyć z żebractwa, niż pracować za grosze. Ci, którzy dają pieniądze bezdomnym, tak naprawdę ich krzywdzą, bo utrwalają ich w tej sytuacji. Dlatego już wiem, że nigdy nie dam pieniędzy bezdomnemu. Ale wiem też, że zawsze się nad takim człowiekiem pochylę.

— rozmawiała Joanna Ćwiek

Absolwent wrocławskiej Akademii Teatralnej Paweł Aksamit mówi o sobie, że jak coś robi, angażuje się w to na 100 procent. Dlatego kręcąc pierwszy w Polsce interaktywny dokument „Projekt bezdomny", postanowił, że przez dwa tygodnie będzie żył na warszawskiej ulicy. Towarzyszy mu pięciu operatorów, którzy czasami jawnie, a czasami z ukrycia filmują jego zmagania z uliczną rzeczywistością. Różnica między ekipą a Aksamitem jest taka, że po zdjęciach oni idą do domu, a on śpi na ulicy.

Pozostało 92% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!