Polsko-szwedzka para Łukasz Kubot – Robert Lindstedt wygrała Australian Open. Turniej deblowy jednak wydaje się dziś mało prestiżowy. Jak to wyglądało, gdy pan wygrywał mistrzostwa Australii w 1978 roku?
Wojciech Fibak:
Wtedy ?ze 100 najlepszych tenisistów ?z rankingu ATP, 98 regularnie występowało w rozgrywkach deblowych. Moimi partnerami byli legendarni, najwięksi tenisiści, jak: Rod Laver, Björn Borg, John McEnroe, Boris Becker czy Ivan Lendl. Liderzy rankingu wciąż grali i w finałach deblowych i singlowych. Dlatego też publiczność nie opuszczała po finałach singlowych miejsc, bo wiedzieli, że zaraz na korcie znów pojawią się ich ulubieńcy.
Zresztą nie tylko finały przyciągały tłumy...
Ludzie rzeczywiście debla uwielbiali. Wiadomo, że amatorzy przeważnie grywają właśnie dwóch na dwóch. Często nie ma miejsca na kortach, łatwiej im się tak umówić albo nie mają siły biegać po całym korcie, a debel jest mniej męczący. Dlatego gra podwójna była tak popularna. Co tu dużo gadać: ludzie regularnie śledzili rankingi deblowe, na które dziś chyba już nikt nie zwraca uwagi. Praktycznie nikt sobie nie wyobrażał, że można nie grać w deblu. Na korcie powstawały wspaniałe przyjaźnie, tworzyły się legendarne pary. To była magia debla...