Reklama

Wspaniałe przyjaźnie, legendarne pary

Rozmowa dla „Rzeczpospolitej” | Wojciech Fibak, były tenisista, zwycięzca ponad 50 turniejów w grze podwójnej

Publikacja: 27.01.2014 00:25

Polsko-szwedzka para Łukasz Kubot – Robert Lindstedt wygrała Australian Open. Turniej deblowy jednak wydaje się dziś mało prestiżowy. Jak to wyglądało, gdy pan wygrywał mistrzostwa Australii w 1978 roku?

Wojciech Fibak:

Wtedy ?ze 100 najlepszych tenisistów ?z rankingu ATP, 98 regularnie występowało w rozgrywkach deblowych. Moimi partnerami byli legendarni, najwięksi tenisiści, jak: Rod Laver, Björn Borg, John McEnroe, Boris Becker czy Ivan Lendl. Liderzy rankingu wciąż grali i w finałach deblowych i singlowych. Dlatego też publiczność nie opuszczała po finałach singlowych miejsc, bo wiedzieli, że zaraz na korcie znów pojawią się ich ulubieńcy.

Zresztą nie tylko finały przyciągały tłumy...

Ludzie rzeczywiście debla uwielbiali. Wiadomo, że amatorzy przeważnie grywają właśnie dwóch na dwóch. Często nie ma miejsca na kortach, łatwiej im się tak umówić albo nie mają siły biegać po całym korcie, a debel jest mniej męczący. Dlatego gra podwójna była tak popularna. Co tu dużo gadać: ludzie regularnie śledzili rankingi deblowe, na które dziś chyba już nikt nie zwraca uwagi. Praktycznie nikt sobie nie wyobrażał, że można nie grać w deblu. Na korcie powstawały wspaniałe przyjaźnie, tworzyły się legendarne pary. To była magia debla...

Reklama
Reklama

To co się z nią stało?

Zaczęło się od Agassiego i Samprasa: to byli pierwsi tenisiści, którzy koncentrowali się wyłącznie na singlu. Później nastąpiło już radykalne odchodzenie od debla. Dziś Federer, Nadal, Murray czy Djoković nie grają już w deblu w ogóle. Z własnego doświadczenia wiem, że wygrałbym o wiele więcej turniejów, gdybym też skoncentrował się tylko na jednym rodzaju gry. To na pewno pomaga, ma się więcej czasu, by przygotować się do ważnego pojedynku. Dobrze widać to w kobiecym tenisie, gdzie najlepszym tenisistkom wciąż zdarza się grać w obu turniejach. Jednak rezygnują one z gry w deblu, gdy dobrze im idzie w singlu.

Nie tylko singiel się sprofesjonalizował. W deblu też największe tryumfy święcą tenisiści, którzy koncentrują się wyłącznie na nim. Nie dziwi pana, że sklecona naprędce para Kubot – Lindstedt wygrała turniej Wielkiego Szlema?

Tu nigdy nie było żadnych reguł. Czasami taka świeżość wręcz pomaga. Ważna jest nie ilość wspólnych treningów, ale to, jak zawodnicy do siebie pasują. Kiedy zaczynałem grać z Tomem Okkerem, to od pierwszych piłek czułem jakbym grał z nim całe życie. Przypomnę, że jak wygrywałem Australian Open z Kimem Warwickiem, to też było dość przypadkowe partnerstwo. Nie graliśmy razem nigdy wcześniej i nie zagraliśmy już nigdy później. Miałem grać z Arthurem Ashe'em, ale on złapał kontuzję. Historia zatoczyła więc koło.

— rozmawiał Michał Płociński

Polsko-szwedzka para Łukasz Kubot – Robert Lindstedt wygrała Australian Open. Turniej deblowy jednak wydaje się dziś mało prestiżowy. Jak to wyglądało, gdy pan wygrywał mistrzostwa Australii w 1978 roku?

Wojciech Fibak:

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Reklama
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Wydarzenia
Zrobiłem to dla żołnierzy
Reklama
Reklama