Na pewno ten dzień nie jednoczy Białorusinów. Przeciętny obywatel wie, że jest to dzień związany z Drugą Wojną Światową i wyzwoleniem Białorusi spod okupacji faszystowskiej. Wie również, że któryś jego pradziadek walczył na wojnie. Czerwona gwiazda na radzieckiej fladze w pełni wystarcza jego świadomości.
Tymczasem mało kto wie, że 3 lipca 1944 roku spod niemieckiej okupacji został wyzwolony Mińsk, lecz reszta Białorusi nadal znajdowała się pod okupacją. Data ta w postaci święta niepodległości ma wyraźną sowiecką konotację. Idąc ulicami Mińska, można zobaczyć, jak wyraźnie dominuje sowiecka symbolika, która zasłania białoruską. Można odnieść wrażenie, że to nie święto białoruskie, lecz święto Związku Radzieckiego. To bardzo złe rozwiązanie, ponieważ gdy rozpatrujemy Białoruś w kontekście historii sowieckiej, musimy przede wszystkim skupić się na swoim własnym kraju. Musimy tłumaczyć, czym ta wojna była dla Białorusi i jakie ponieśliśmy straty. O wojnie pamiętają również w innych krajach Europy, lecz nikt tego dnia nie próbuje upolityczniać i odradzać atmosfery „radzieckiej potęgi".
Czy pan popiera opinię, że po wyzwoleniu Białorusi przez Armię Czerwoną przyszła kolejna okupacja, czyli sowiecka?
Nie podzielam tej opinii, ponieważ prawie każdy Białorusin ma w rodzinie weteranów Drugiej Wojny Światowej. Nie można nazywać flagi radzieckiej „czerwoną szmatą", ponieważ jest to symbol naszego zwycięstwa, święty symbol. Pamiętamy również o tym, że flaga ta został zawieszona na dachu Reichstagu m.in. przez Michaiła Jegorowa, który miał białoruskie korzenia.
Duża część białoruskiego społeczeństwa wychowała się w czasach radzieckich i to jest część ich życia. Dwóch moich dziadków walczyło na wojnie, doszli do samego Berlina. Opinia na temat sowieckiej okupacji nie będzie do przyjęcia przez większość białoruskiego społeczeństwa. To nie oznacza jednak, że mamy traktować tą historię tylko i wyłącznie przez pryzmat sowieckich ideologów. Musimy rozważnie podchodzić do każdego aspektu tej historii i nie wrzucać wszystkich, którzy walczyli przeciwko władzy radzieckiej, do worka „kolaborantów". Nie wszyscy palili wioski i zabijali cywili. Było wśród nich dużo patriotów Białorusi i są oni warci pamięci. Wiemy również o bolszewickich represjach, o Syberii i masowych mordach.
By prawidłowo rozpoznać historię, trzeba zrezygnować ze wszelkich antagonizmów. Nie trzeba dzielić historii na „dobrą czerwoną" i „złą nie czerwoną". Największym problemem Białorusi jest to, że jedna część historii jest pamiętana, a druga całkiem wykreślana z pamięci.