Degradacja znaczenia rządu polskiego w UE została w połowie listopada potwierdzona – po haniebnej szarży przeciw Donaldowi Tuskowi zakończonej głosowaniem 1 do 27 – katastrofalnym dla ekipy PiS głosowaniem Parlamentu Europejskiego w sprawie rezolucji dotyczącej praworządności. W dodatku w najbliższym nam regionie środkowoeuropejskim utracie pozycji nieformalnego lidera przez Warszawę towarzyszy dezintegracja Grupy Wyszehradzkiej.
Rząd Beaty Szydło (Jarosława Kaczyńskiego?) zrezygnował z prowadzenia aktywnej polityki wschodniej. Miałkości relacji z USA nie zatarła nawet czysto wizerunkowa wizyta Donalda Trumpa. W sumie przez ledwie dwa lata PiS zdołał niestety zmienić Polskę z ważnego gracza w centrum polityki międzynarodowej w nadąsanego smarkacza stojącego w kącie.
To wszystko wynika, po pierwsze, z podporządkowania racji stanu Polski partyjnej polityce wewnętrznej – stąd bezsensowne akcje antyniemieckie czy antyukraińskie. Po drugie zaś – z zasadniczych błędów w ocenach i kalkulacjach międzynarodowych. Jeśli kilka lat temu te oceny przygotowywali dla PiS tylko słabi i ideologicznie skrajni eksperci partyjni, to od dwóch lat rządząca partia ma do dyspozycji cały analityczny i wykonawczy aparat państwowy. Niestety, rządzący nie chcą z niego korzystać. Żadna autokorekta nie następuje.
Pracownicy z łapanki
Dzieje się tak, bo PiS traktuje całą odziedziczoną po III RP służbę zagraniczną wrogo. Podczas gdy polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych to jeden z najmłodszych i najbardziej profesjonalnych urzędów centralnych, z unikalną w całej administracji specjalną ścieżką naboru nowych pracowników – dla Jarosława Kaczyńskiego jest jedynie siedliskiem „postkomunistycznych złogów”.
Zgodnie z taką logiką wszelkie racjonalne analizy i ostrzeżenia wypływające z aparatu państwowego traktowane są z jawną niechęcią. Wzorcowy dyplomata PiS nie powinien wyrażać zbędnych wątpliwości, zastępując krytyczne myślenie właściwym kręgosłupem partyjnym. Wymieniani są i eksperci w MSZ, i dyplomaci na całym świecie. Zyski dla kraju będą żadne, ale partyjny elektorat utwierdzi się w przekonaniu, że PiS chce dobrze, ale cały niewdzięczny świat sprzymierzył się przeciw niemu. I tak w kółko.