Wejście do prezydenckiej rozgrywki Szymona Hołowni może znacząco zmienić jej dynamikę. Dziennikarz ma bowiem zdolność do odbierania głosów zarówno Andrzejowi Dudzie, jak i kandydatom opozycji – ze szczególnym uwzględnieniem Władysława Kosiniaka-Kamysza, jak i reprezentanta/reprezentantki Koalicji Obywatelskiej. Jego ewentualne zwycięstwo zrewolucjonizowałoby zaś całą polską politykę.
Hołowni nie da się nie lubić. To jego największy atut polityczny. Po prostu, facet jest cholernie sympatycznym człowiekiem. Drugim atutem jest to, że swoimi poglądami idealnie odpowiada przeciętnemu Polakowi – jest współczującym katolikiem, umiarkowanym konserwatystą, zwolennikiem członkostwa w UE. Zarówno więc osobowościowo, jak i ideologicznie idealnie nadaje się na kogoś, kto może powalczyć o najwyższy urząd w państwie. Ponadto nie jest, jak to się często mówi, tylko celebrytą – owszem, jest znany, ale nie z tego, że jest znany, ale ze swojej działalności dziennikarskiej, medialnej, charytatywnej, a nawet pisarskiej (jego ostatnia książka o zwierzętach pokazuje, że można być katolikiem i nie przejawiać tzw. gatunkizmu wobec naszych braci mniejszych).
Jest zatem Hołownia idealnie sprofilowany, by spodobać się jak największej liczbie wyborców. Czy tak się stanie i rzeczywiście zagrozi on nominatom partyjnym? Wiele zależy od tego, kto za nim stoi, jakie środowisko zgromadził wokół siebie, na jakich fachowców może liczyć, wreszcie – ile zdoła zgromadzić pieniędzy na półroczną kampanię. Wszystkie te pytania pozostają na dzisiaj bez odpowiedzi. Ale można próbować sobie zadać pytania o to, komu może on odbierać głosy i jakie ma na to szanse.
Prowadzący „Mam talent" ma być rywalem obecnego prezydenta i jego profil ideowy może mu na to pozwalać. Jest umiarkowanym prawicowcem, zatem pewien fragment elektoratu Dudy może ujrzeć w nim reprezentanta swoich poglądów, ale bez łatki pisowskości i konieczności tłumaczenia się za działania partii Jarosława Kaczyńskiego. To dla jakiejś części wyborców obecnego lokatora Belwederu może okazać się wystarczające, by oddać głos na Hołownię. Efektem tego byłoby zmniejszenie szans Dudy na dobry wynik w pierwszej i drugiej turze.
Ale nowy uczestnik prezydenckiego boju jest jednak reprezentantem obozu, który nie ukrywa się z krytyką obecnie rządzących i jego głównym celem jest, jak można rozumieć, zatrzymanie pisowskiej rewolucji. Dlatego możliwość pozyskiwania elektoratu Dudy będzie mieć swoje granice. I tu zaczyna się problem innych kandydatów opozycji, bowiem jeśli wyborcy niechętni rządzącej partii rozpoznają w Hołowni nie tylko swojego reprezentanta, ale także osobę, która może pokonać Dudę, to mogą zacząć na niego właśnie przerzucać swoje głosy. Dotyczy to przede wszystkim elektoratu PSL i KO. Ich reprezentanci mogą najszybciej zacząć tracić na rzecz nowego gracza.