Gen. Philip Mark Breedlove: Amerykanie nie wycofają się z Europy

Wojska USA powinny zostać w Europie. Opóźnione zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w I i II wojnę światową skończyło się tym, że amerykańska gospodarka zapłaciła za to więcej i zginęło więcej naszych żołnierzy. Nie warto się spóźnić po raz trzeci, bo to za dużo USA kosztuje – mówi amerykański generał Philip Mark Breedlove, były głównodowodzący połączonych sił zbrojnych NATO w Europie.

Publikacja: 12.05.2025 04:30

Generał Philip Mark Breedlove i gen.  Wiesław Kukuła, Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego

Generał Philip Mark Breedlove i gen. Wiesław Kukuła, Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Czy w najbliższej przyszłości wojska amerykańskie wycofają się z Europy?

Nie.

Dlaczego?

Jeśli spojrzymy na historię, podczas ostatniej kadencji prezydenta Donalda Trumpa liczba amerykańskich żołnierzy w Europie się zwiększyła, nasze inwestycje w infrastrukturę wojskową się zwiększyły i nasze zaangażowanie w główne ćwiczenia sojusznicze jak np. Trident Juncture także się zwiększyły. Pamiętajmy, że Trump używał twardego języka w pierwszej kadencji, ale nasze zaangażowanie w NATO w Europie wtedy wzrosło. Oczywiście teraz mamy inny czas i działanie z poprzedniej kadencji nie oznacza, że to się powtórzy.

Czytaj więcej

Nocne wystąpienie Władimira Putina. Zaproponował Ukrainie „rozmowy bez warunków wstępnych”

Ale wiem jedno: elity polityczne w USA widzą, że w Europie jest wojna. I trzeba pamiętać, że zarówno I wojna światowa, jak i II wojna światowa rozpoczęły się z kryzysu znacznie mniejszego, niż mamy teraz. Wszyscy rozumiemy, że Władimir Putin nie jest naszym sojusznikiem, nie jest partnerem. Wreszcie NATO dostrzegło w nim przeciwnika. Dlatego nie sądzę, że zobaczymy duże zmiany w naszej obecności wojskowej w Europie.

Mówi pan o ćwiczeniach NATO. Ale pojawiają się też takie ćwiczenia jak ostatnio Steadfast Dart, gdzie ćwiczą żołnierze dziewięciu państw sojuszniczych, a USA tam nie ma. Na Bałtyku mamy nową inicjatywę Baltic Sentry i USA też w niej nie ma.

Ja mówię o tych największych ćwiczeniach i patrzę na szerszy trend, a nie tylko na ostatnie 100 dni.

Wróćmy do USA. Sekretarz obrony Pete Hegseth właśnie ogłosił, że chce zredukować liczbę czterogwiazdkowych generałów o 20 proc. Co pan na to?

Podkreślę tylko na początku, że ja nie wspieram ani nie krytykuję tej administracji, nie zajmuję się polityką. Ta ekipa doszła do władzy, zapowiadając zmiany. Szybkie i duże. I teraz to zaczynają robić. Jeśli decydują się na zmiany i mają to przemyślane, bo taką zmianę trzeba zrobić z powodów A, B i C, no to powinniśmy z tym żyć. To jest to, co robią rządy, a nasze wybory powszechne mają swoje konsekwencje. Ale robienie zmiany tylko po to, by móc powiedzieć, że zrobiliśmy zmianę, to nie jest dobra sprawa. Musimy się przyglądać temu, jak oni te zmiany wprowadzają.

Czytaj więcej

Były sekretarz NATO: Musimy mieć jeden cel – pokonać Putina

W ostatnim czasie pojawiły się doniesienia, że USA rezygnują z obsadzania stanowiska SACEUR-a, czyli naczelnego dowódcy sojuszniczego w Europie, które od zawsze sprawowali generałowie amerykańscy.

Ta inicjatywa już umarła, Biały Dom stwierdził oficjalnie, że SACEUR dalej będzie Amerykaninem.

A dlaczego pana zdaniem w ogóle pojawiły się pomysły, by zrezygnować z obsadzania tego stanowiska?

Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi SACEUR, i tego, że amerykańska broń jądrowa zawsze będzie pod kontrolą amerykańskich oficerów. Myślę, że to było nie do końca przemyślane.

Z europejskiej perspektywy oczywiste jest, że amerykańskie wojska powinny zostać w Europie. A jak to wygląda z perspektywy Waszyngtonu – jakie Amerykanie mają korzyści z obecności na Starym Kontynencie?

Powinny tu zostać. Czołowi historycy piszący o I i II wojnie światowej mają jeden wspólny wniosek: opóźnione zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w oba te konflikty skończyło się tym, że światowa gospodarka zapłaciła za to więcej pieniędzy, że amerykańska gospodarka zapłaciła za to więcej i że zginęło więcej żołnierzy, w tym amerykańskich. W obu wypadkach przez to opóźnienie zaangażowania zginęło także więcej europejskich cywilów. Nie warto się spóźnić po raz trzeci, bo to za dużo kosztuje. Chcemy być po dobrej stronie historii, a nie tak jak w czasie tych wcześniejszych wojen.

Czytaj więcej

NATO nieco mniej amerykańskie

Zostawmy USA. Ma pan olbrzymie doświadczenie w Europie, był pan SACEUR-em. Jakie są główne wyzwania dla armii europejskich, sojuszników NATO?

Zacznijmy od pozytywów – Europa idzie w dobrą stronę. W tym roku chyba 28 z 32 sojuszników będzie wydawać zalecane przez NATO środki na obronność. W pewnym sensie powinniśmy podziękować Putinowi. Przez to, że w nielegalny sposób anektuje terytoria i atakuje swoich sąsiadów, ludzie w Europie Zachodniej wreszcie zrozumieli, że jest to przeciwnik, z którym musimy się zmierzyć. To nie jest partner. Nigdy nie chciał nim być. On po prostu zwodzi ludzi. Europa zmierza w dobrym kierunku, oczywiście niektórzy szybciej niż inni. Ale pamiętajmy o tym, że po upadku muru w 1989 r. wszystkie państwa sojuszu, w tym także USA, korzystały z dywidendy pokoju. Wiele z tych państw udało się na „wakacje zakupowe”, czyli przestały kupować uzbrojenie.

Problemem numer jeden, lekcją numer jeden z Ukrainy jest to, jak są używane siły powietrzne i nowoczesne rozwiązania, jak bezzałogowce

Zła wiadomość jest taka, że nie nadrobisz 30 lat niedoinwestowania w rok czy dwa. To potrwa dłużej. Nawet jeśli teraz mamy już odpowiednie podejście, to nadrobienie tego będzie potrzebowało utrzymującego się wsparcia politycznego.

Ile czasu potrzebujemy?

Odpowiem tak: ile czasu zajmuje nadrobienie 30 lat wakacji? Zapewne 30 lat. Nie wiem, czy tak jest w tym przypadku. Np. Niemcy właśnie ogłaszają olbrzymie wydatki na uzbrojenia – może to będzie szybciej. Ale jeśli ktoś mówi, że wie, ile czasu to dokładnie zajmie, to wtedy – proszę wyłączać dyktafon. Ale tego nie wie nikt.

A gdzie są największe braki w zdolnościach bojowych europejskich sojuszników?

Podkreślę, że to dotyczy także armii USA. Problemem numer jeden, lekcją numer jeden z Ukrainy jest to, jak są używane siły powietrzne i nowoczesne rozwiązania, jak bezzałogowce. Straty ukraińskich cywilów przez ataki rosyjskich dronów i rakiet są straszne. Czy my, na Zachodzie, jesteśmy gotowi, czy mamy zintegrowaną obronę powietrzną? Nie. Patrząc na to, co robi Rosja, mamy długą drogę do stworzenia skutecznej obrony przeciw temu.

Czytaj więcej

Marek Kutarba: Czy polskie czołgi będą musiały bronić Niemców przed Rosją?

Nie znamy dokładnych liczb, ale zdecydowana większość ataków rosyjskich odbywa się na cele cywilne i infrastrukturalne po to, by złamać społeczeństwo ukraińskie. Niektóre z nich są naprawdę straszne – przypomnę tylko bombardowania szpitala w Mariupolu, a później ludzi, którzy z niego uciekali. W NATO mamy problem z obroną przeciwrakietową i przeciwlotniczą.

Co jeszcze?

Druga lekcja z Ukrainy: nie jesteśmy gotowi do walki radioelektronicznej, którą tam możemy obserwować. Najpewniej obecnie najlepsi na świecie są w tej dziedzinie Ukraińcy, a drudzy Rosjanie. USA zapewne nie ma w top pięć. Zakłócanie sygnału GPS czy obrona elektroniczna przeciwko małym dronom, których przecież nie będziemy unieszkodliwiać pociskami z systemu Patriot – w takich obszarach jesteśmy z tyłu.

Czytaj więcej

Ilu amerykańskich żołnierzy zostanie w Polsce?

A trzecia najważniejsza lekcja dla nas z Ukrainy?

Jestem lotnikiem. Jeśli patrzę na tych żołnierzy w okopach, to widzę, że siła lotnictwa nie została odpowiednio wykorzystana. Rosjanie okazali się niezdolni do efektywnego użycia lotnictwa, a Ukraińcy po prostu mieli zbyt małe siły powietrzne. Żadna ze stron nie uzyskała dominacji powietrznej.

Ale wszelkie predykcje dotyczące przyszłej wojny NATO z Rosją zakładają, że będziemy mieć przewagę powietrzną.

Dobrze, to zmieni pole walki. Wojna dronowa to zupełnie nowy rodzaj walki powietrznej. Gdy będziesz miał przewagę w powietrzu, to twoje bezzałogowce będą jeszcze bardziej efektywne, a te twojego przeciwnika mniej. Rozmawiałem w ubiegłym roku z wysokim rangą oficerem ukraińskim i mówił, że chcą kupić ponad milion bezzałogowców, bo potrzebuje, by 600 tys. dotarło do celu. Więc zakłada, że ponad połowa z nich nie doleci. To wynika też z tego, że Rosjanie są jednak w powietrzu silniejsi. Jeśli będziemy mieć dobrą obronę, to tylko niewielki odsetek rosyjskich celów dotrze do celu.

Jakie są pana przewidywania dotyczące tej wojny?

Odpowiem pytaniem na pytanie: czy pan wierzy, że Putin chce pokoju?

Nie.

Ja również nie. On nie chce pokoju teraz, nie chciał tego wcześniej. Najpierw zaatakował Gruzję, potem Krym i Donbas, łamał porozumienia mińskie, a teraz znów zrestartował aktywną fazę wojny, która toczy się już ponad 11 lat. Putin nie szuka pokoju, on chce nas ograć, by dostać wszystko, czego chce.

Jakie są możliwe scenariusze?

To całkowicie zależy od polityki Zachodu. To się skończy tak, jak politycy Zachodu sobie życzą. Jeśli oni zdecydują, że czas skończyć wojny Rosji, to je zakończą. Ale jeśli zachodni politycy będą odstraszani przez Rosję i będą reagować na rosyjską kontrolę refleksyjną, tak jak przez ostatnie 13 lat, to ta wojna będzie się toczyć jeszcze bardzo długo.

Załóżmy, że Zachód faktycznie by chciał skończyć tę wojnę. Co powinien zrobić?

Obecnie Zachód walczy z Rosją sankcjami. Ale państwa mają różne rodzaje siły: dyplomatyczną, informacyjną i wywiadowczą, ekonomiczną i wreszcie militarną. Jeśli walczymy z radykalnym islamem, używamy siły militarnej. Jeśli walczymy z Rosją, używamy siły ekonomicznej.

Rosja jest na wojnie z nami, ale my nie jesteśmy na wojnie z nimi. My po prostu nie zdecydowaliśmy, że jesteśmy z nimi na wojnie

Ale jeśli Rosja walczy z nami, to używa wszystkich rodzajów siły. By zmienić tę wojnę, Zachód musi przede wszystkim zrozumieć, że Rosja to kraj w stanie wojny. A my nie. Rosja jest na wojnie z nami, ale my nie jesteśmy na wojnie z nimi. My po prostu nie zdecydowaliśmy, że jesteśmy z nimi na wojnie. Jeśli tak zrobimy, i użyjemy wszystkich czterech rodzajów siły, to możemy szybko zmienić tę wojnę.

Ostro krytykuje pan Putina, nieco też Zachód. W Polsce większość elit politycznych myśli chyba podobnie. Dlaczego obecna administracja amerykańska myśli inaczej?

Sondaże opinii wśród Amerykanów są dosyć stałe – obywatele USA nie patrzą na Rosję jak na sojusznika albo partnera. Dla obywateli USA Putin to problem albo przeciwnik. Amerykanie mu nie ufają. Myślę, że amerykańska opinia publiczna w końcu da o tym znać. Obecna administracja już zaczyna zmieniać swoje myślenie o Rosji i to będzie postępować. Ale oni myślą mniej o Rosji, a bardziej o Chinach. Podejście Waszyngtonu jest takie, że my będziemy się musieli skupić na Chinach, a Europa na Rosji. Jednak trudność leży w tym, że my patrzymy daleko – na Chiny, tymczasem ogień Rosji już pali nasze stopy. Ten problem w Europie w końcu przyciągnie naszą uwagę.

Rozmówca

Philip Mark Breedlove

Emerytowany czterogwiazdkowy amerykański generał United States Air Force. W latach 2013-2016 był głównodowodzącym połączonych sił zbrojnych NATO w Europie

Czy w najbliższej przyszłości wojska amerykańskie wycofają się z Europy?

Nie.

Pozostało jeszcze 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Współpraca zbrojeniowa z Francją odpali? Oto, co oferuje Paryż
Wojsko
Rafał Trzaskowski w wojsku to była ustawka? Jest odpowiedź MON
Wojsko
Marek Kozubal: Jak tworzyć służbę Ojczyźnie?
Wojsko
Szymon Hołownia: Co najmniej 3 proc. PKB na obronność
Wojsko
Polska przygotowuje się do interwencji na Ukrainie? Jest komunikat wojska
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem