Mediacja to szczególny sposób rozwiązywania sporów. Zamiast sędziego postępowanie prowadzi mediator. Nie może on skłóconym przedsiębiorcom niczego narzucić. Jego rolą jest tak sterować rozwojem wypadków, żeby zwaśnieni się pogodzili. Procedura mediacyjna nie kończy się – inaczej niż w sądzie – wydaniem orzeczenia. Jeśli dojdzie do ugody, strony podpiszą w tej sprawie dokument, który będą później mogli wykorzystać przed sądem. Mediacja może też zakończyć się niczym.
Mediacja tym między innymi różni się od postępowania sądowego, że jest dobrowolna. Ma zatem sens tylko wtedy, gdy strony chcą się pogodzić, ale po prostu nie wiedzą jak. To m.in. dlatego procedura mediacyjna nie jest przesadnie skomplikowana. Ważne tylko, żeby z jej przebiegu sporządzić protokół. Jeśli zaś doprowadzi do rozwiązania konfliktu, warto podpisać ugodę. Gdyby bowiem okazało się potem, że jedna ze stron zmieniła zdanie, dokument będzie przydatny w sądzie. Ugodę może zatwierdzić sąd. Teoretycznie strony nie muszą o to występować, bo pozbawiona sądowej akceptacji ugoda może być jak najbardziej ważna i skuteczna. Jeśli jednak sąd zatwierdzi ugodę, nabierze ona waloru ugody sądowej, a nie tylko zwykłej (art. 18315 kodeksu postępowania cywilnego). Co to oznacza? Otóż ugoda zatwierdzona przez sąd – o ile nadaje się do wykonania – staje się tzw. tytułem wykonawczym. Z takim dokumentem można udać się do komornika celem przystąpienia do egzekucji, czyli przymusowego wykonania należnego świadczenia.
Są dwa rodzaje mediacji: umowna i sądowa. Ta pierwsza toczy się na podstawie kontraktu zawartego przez same strony. Przepisy są tu dosyć liberalne. Po pierwsze, strony mogą zawrzeć odrębną umowę mediacyjną. Określają w niej w szczególności, czego mediacja ma dotyczyć oraz kto ma być mediatorem (ewentualnie jak go wybrać). Po drugie, stronom wolno włączyć postanowienia dotyczące mediacji do innej umowy. Dzieje się tak wtedy, gdy zależy nam, żeby spory wynikające z tej konkretnej umowy podlegały ocenie mediatora. Po trzecie wreszcie, przepisy przewidują też szczególny sposób zawarcia wspomnianej umowy. Wystarczy, że jedna ze stron skieruje do mediatora wniosek o wszczęcie mediacji. Jeśli druga strona wyrazi zgodę na wzięcie udziału w takiej mediacji, to wedle przepisów dojdzie do zawarcia umowy w tej sprawie.
Warto pamiętać, że czasem do mediacji nie będzie potrzebna żadna umowa. Do tego postępowania może też bowiem skierować strony sąd. Taka sprawa zaczyna się jak każdy inny proces – wniesieniem pozwu do sądu przez jedną ze stron. Sąd ma prawo uznać, że warto spróbować strony pogodzić. Wydaje wówczas postanowienie o skierowaniu stron do mediacji. W takiej sytuacji postępowanie mediacyjne wszczynane jest niejako w ramach procedury sądowej. Podkreślmy, że decyzja zależy jedynie od uznania sądu. Czy to oznacza, że strony mogą trafić do postępowania mediacyjnego wbrew swej woli? Odpowiedź jest oczywiście przecząca. Każdej ze stron wolno w takiej sytuacji oświadczyć w ciągu tygodnia, że nie wyraża zgody na mediację (art. 1838 § 3 k.p.c.).Kodeks postępowania cywilnego nie rozwija szerzej, jak powinno wyglądać takie oświadczenie. Wystarczy zatem spełnić ogólne przesłanki przewidziane dla każdego pisma procesowego (art. 126 k.p.c.). Przykład oświadczenia prezentujemy obok.
Tam, gdzie w grę wchodzi nierzetelność jednej ze stron, mediacja może się okazać prawdziwą pułapką. Szczególnie sprzyja temu mediacja umowna.Zwróćmy uwagę, że jeżeli strony przed wszczęciem postępowania sądowego zawarły umowę o mediację, to zgodnie z art. 2021 k.p.c. sąd nie odeśle ich do mediacji automatycznie. Stanie się tak jedynie wtedy, gdy strona pozwana – i to jeszcze zanim wda się w spór, pisząc np. odpowiedź na pozew – oświadczy, że nie zamierza brać w postępowaniu sądowym udziału właśnie ze względu na zawartą umowę mediacyjną. Problem polega na tym, że takie rozwiązanie to zachęta do grania na zwłokę.