Mediacja pogodzi przedsiębiorców

Konflikty między przedsiębiorcami nie muszą kończyć się na sali sądowej. To ostateczność. Zanim więc usiądziemy do pisania pozwu, zastanówmy się, czy sprawa nie nadaje się do mediacji

Aktualizacja: 11.12.2007 12:08 Publikacja: 11.12.2007 10:50

Mediacja to szczególny sposób rozwiązywania sporów. Zamiast sędziego postępowanie prowadzi mediator. Nie może on skłóconym przedsiębiorcom niczego narzucić. Jego rolą jest tak sterować rozwojem wypadków, żeby zwaśnieni się pogodzili. Procedura mediacyjna nie kończy się – inaczej niż w sądzie – wydaniem orzeczenia. Jeśli dojdzie do ugody, strony podpiszą w tej sprawie dokument, który będą później mogli wykorzystać przed sądem. Mediacja może też zakończyć się niczym.

Mediacja tym między innymi różni się od postępowania sądowego, że jest dobrowolna. Ma zatem sens tylko wtedy, gdy strony chcą się pogodzić, ale po prostu nie wiedzą jak. To m.in. dlatego procedura mediacyjna nie jest przesadnie skomplikowana. Ważne tylko, żeby z jej przebiegu sporządzić protokół. Jeśli zaś doprowadzi do rozwiązania konfliktu, warto podpisać ugodę. Gdyby bowiem okazało się potem, że jedna ze stron zmieniła zdanie, dokument będzie przydatny w sądzie. Ugodę może zatwierdzić sąd. Teoretycznie strony nie muszą o to występować, bo pozbawiona sądowej akceptacji ugoda może być jak najbardziej ważna i skuteczna. Jeśli jednak sąd zatwierdzi ugodę, nabierze ona waloru ugody sądowej, a nie tylko zwykłej (art. 18315 kodeksu postępowania cywilnego). Co to oznacza? Otóż ugoda zatwierdzona przez sąd – o ile nadaje się do wykonania – staje się tzw. tytułem wykonawczym. Z takim dokumentem można udać się do komornika celem przystąpienia do egzekucji, czyli przymusowego wykonania należnego świadczenia.

Są dwa rodzaje mediacji: umowna i sądowa. Ta pierwsza toczy się na podstawie kontraktu zawartego przez same strony. Przepisy są tu dosyć liberalne. Po pierwsze, strony mogą zawrzeć odrębną umowę mediacyjną. Określają w niej w szczególności, czego mediacja ma dotyczyć oraz kto ma być mediatorem (ewentualnie jak go wybrać). Po drugie, stronom wolno włączyć postanowienia dotyczące mediacji do innej umowy. Dzieje się tak wtedy, gdy zależy nam, żeby spory wynikające z tej konkretnej umowy podlegały ocenie mediatora. Po trzecie wreszcie, przepisy przewidują też szczególny sposób zawarcia wspomnianej umowy. Wystarczy, że jedna ze stron skieruje do mediatora wniosek o wszczęcie mediacji. Jeśli druga strona wyrazi zgodę na wzięcie udziału w takiej mediacji, to wedle przepisów dojdzie do zawarcia umowy w tej sprawie.

Warto pamiętać, że czasem do mediacji nie będzie potrzebna żadna umowa. Do tego postępowania może też bowiem skierować strony sąd. Taka sprawa zaczyna się jak każdy inny proces – wniesieniem pozwu do sądu przez jedną ze stron. Sąd ma prawo uznać, że warto spróbować strony pogodzić. Wydaje wówczas postanowienie o skierowaniu stron do mediacji. W takiej sytuacji postępowanie mediacyjne wszczynane jest niejako w ramach procedury sądowej. Podkreślmy, że decyzja zależy jedynie od uznania sądu. Czy to oznacza, że strony mogą trafić do postępowania mediacyjnego wbrew swej woli? Odpowiedź jest oczywiście przecząca. Każdej ze stron wolno w takiej sytuacji oświadczyć w ciągu tygodnia, że nie wyraża zgody na mediację (art. 1838 § 3 k.p.c.).Kodeks postępowania cywilnego nie rozwija szerzej, jak powinno wyglądać takie oświadczenie. Wystarczy zatem spełnić ogólne przesłanki przewidziane dla każdego pisma procesowego (art. 126 k.p.c.). Przykład oświadczenia prezentujemy obok.

Tam, gdzie w grę wchodzi nierzetelność jednej ze stron, mediacja może się okazać prawdziwą pułapką. Szczególnie sprzyja temu mediacja umowna.Zwróćmy uwagę, że jeżeli strony przed wszczęciem postępowania sądowego zawarły umowę o mediację, to zgodnie z art. 2021 k.p.c. sąd nie odeśle ich do mediacji automatycznie. Stanie się tak jedynie wtedy, gdy strona pozwana – i to jeszcze zanim wda się w spór, pisząc np. odpowiedź na pozew – oświadczy, że nie zamierza brać w postępowaniu sądowym udziału właśnie ze względu na zawartą umowę mediacyjną. Problem polega na tym, że takie rozwiązanie to zachęta do grania na zwłokę.

Dwie firmy zawarły umowę o świadczenie usług. W jej tekście znalazła się klauzula mediacyjna. Po pewnym czasie pierwszy z kontrahentów dochodzi do wniosku, że drugi nie wywiązuje się z umowy. Kieruje zatem sprawę do mediacji. Jednak druga strona zachowuje się biernie i z mediacji nic nie wychodzi. Firma kieruje zatem sprawę do sądu. Tam jednak pozwany oświadcza, że nie zamierza brać w postępowaniu sądowym udziału właśnie ze względu na zawartą umowę mediacyjną. Mimo że jest to ewidentne granie na zwłokę, sąd w zasadzie nie ma innego wyjścia – musi skierować strony z powrotem do mediacji.

Jeśli kierować się tylko wykładnią językową, czyli czytać przepis tak, jak on brzmi, to sprawa jest jasna. Opisane w przykładzie granie na zwłokę można stosować w nieskończoność. Oczywiście mija się to z celem nowej regulacji. Ale tak brzmią przepisy.Jedynym chyba ratunkiem jest tu art. 5 kodeksu cywilnego, zgodnie z którym nie można czynić ze swego prawa użytku, który byłby sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego. Takie działanie lub zaniechanie uprawnionego nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony. Można – jak się wydaje – bronić stanowiska, że opisane w przykładzie działanie na zwłokę kwalifikuje się do zastosowania art. 5 k.c. Oczywiście nie ma pewności, jak ustosunkuje się do tego sąd.

Do mediacji kwalifikują się w zasadzie wszystkie sprawy, którymi może zająć się sąd. Z niektórymi może być jednak problem. Pamiętajmy, że mediator ma złożyć protokół z przebiegu mediacji w tym sądzie, który byłby właściwy do rozpoznania sprawy (art. 18313 k.p.c.). Tymczasem polskie sądy nie mogą rozpoznawać spraw jak leci. Na każdym etapie postępowania sąd musi badać, czy w ogóle może zajmować się daną sprawą. Chodzi zwłaszcza o te, w których występuje element międzynarodowy. Nie zawsze należą one do jurysdykcji krajowej. Przykładowo, polski sąd może zająć się sprawą, jeżeli:

- strona pozwana przebywa, zamieszkuje lub ma siedzibę w Polsce w chwili doręczenia pozwu,

- w Polsce strona pozwana ma majątek lub przysługują jej prawa majątkowe,

- sprawa dotyczy przedmiotu sporu znajdującego się w Polsce, spadku otwartego w Polsce lub zobowiązania, które powstało albo ma być wykonane w Polsce.

O tym, czy nasz sąd może zająć się sprawą, przesądzają przepisy księgi czwartej kodeksu postępowania cywilnego, a od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej także wspólnotowe rozporządzenie w sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w sprawach cywilnych i handlowych (44/2001).

Jeśli ugoda zawarta w mediacji nadaje się do egzekucji, sąd może później stwierdzić jej wykonalność. Czyni to, nadając jej tzw. klauzulę wykonalności. W zasadzie w toku postępowania zmierzającego do nadania klauzuli wykonalności sąd nie bada zasadności i autentyczności przedstawionego mu do zaakceptowania dokumentu. Sędziów interesuje tylko to, czy nadaje się on do egzekucji. Ugoda zawarta przed mediatorem jest jednak wyjątkiem. W postępowaniu mediacyjnym sąd odmawia nadania klauzuli wykonalności albo zatwierdzenia ugody zawartej przed mediatorem (w całości lub części), jeżeli ugoda ta jest sprzeczna z prawem lub zasadami współżycia społecznego albo zmierza do obejścia prawa, a także gdy jest niezrozumiała lub zawiera sprzeczności (art. 18314 § 3 k.p.c.).

Jeśli sąd nie dostrzeże czegoś w postępowaniu klauzulowym, strona może się jeszcze bronić. Wolno jej bowiem wytoczyć tzw. powództwo przeciwegzekucyjne. Jest ono dopuszczalne np. wtedy, gdy strona przeczy zdarzeniom, na których oparto wydanie klauzuli wykonalności. Może to mieć miejsce m.in., jeżeli są wątpliwości co do samej ugody zawartej przed mediatorem. Strona może przykładowo dowodzić, że przeciwnik, który uzyskał tytuł egzekucyjny, przedstawił sądowi ugodę w wersji innej od zawartej. Bo np. coś do niej dopisał. Wtedy w grę wchodzą dodatkowo przepisy kodeksu karnego.

Kodeks postępowania cywilnego bardzo liberalnie podchodzi do tego, komu wolno mediować między zwaśnionymi. W zasadzie mediator musi spełniać jedynie dwa kryteria: mieć pełną zdolność do czynności prawnych i korzystać w pełni z praw publicznych. Co to oznacza?Zgodnie z prawem pełną zdolność do czynności prawnych ma każda osoba pełnoletnia. Wyjątkiem są osoby ubezwłasnowolnione przez sąd.Nieco trudniej jest ustalić, kto korzysta z pełni praw publicznych. Obowiązujące przepisy nie zawierają bowiem ich definicji. Na szczęście mówią o tym, na czym polega pozbawienie praw publicznych. Ustawodawca przewidział je jako środek karny orzekany przez sąd za niektóre przestępstwa.

Skąd przedsiębiorca ma wiedzieć, że potencjalnego mediatora sąd nie pozbawił praw publicznych? Na przykład ze środków masowego przekazu, jako że sąd może niekiedy orzekać podanie wyroku do wiadomości publicznej (art. 39 pkt 8 kodeksu postępowania karnego). Trudno jednak oczekiwać od przedsiębiorców wertowania stosów gazet za każdym razem, gdy chcą wybrać sobie mediatora. Pozostaje zatem Krajowy Rejestr Karny – baza danych, w której gromadzone są wiadomości o skazanych. Tyle że przeciętny śmiertelnik nie ma wglądu do informacji o innych obywatelach. Prawo to przysługuje tylko niektórym – prezydentowi, prokuratorom, sądom, policji itp.Każdemu wolno natomiast żądać informacji o samym sobie (art. 7 ustawy o Krajowym Rejestrze Karnym). W tej sytuacji firmie pozostaje domagać się od potencjalnych mediatorów okazania wyciągu z KRK.Jakie mogą być konsekwencje przeprowadzenia mediacji przez osobę pozbawioną praw publicznych? Można oczywiście bronić poglądu, że żadne. Skoro mediatorowi udało się pogodzić strony, to jakie znaczenie mają względy formalne? Niestety, komplikacji nie da się w takiej sytuacji wykluczyć. Jedna ze stron (albo jej następca prawny) zawsze będzie mogła twierdzić, że ugoda zawarta przed mediatorem jest nieważna właśnie dlatego, że nie był on upoważniony do jej prowadzenia. Przepisy dotyczące mediacji weszły w życie przed dwoma laty, nie ma więc jeszcze orzecznictwa, które mogłoby tę wątpliwość rozstrzygnąć.

Możliwość wszczęcia egzekucji na podstawie ugody mediacyjnej to nie jedyna korzyść, jaką przedsiębiorcy mają z przepisów o mediacji. Równie ważne jest to, że wszczęcie mediacji jest równoważne z przerwaniem biegu przedawnienia (art. 123 k.c.). Przedawnienie oznacza, że po upływie określonego w przepisach czasu dłużnik może po prostu odmówić spełnienia świadczenia – i zgodnie z prawem nikt ani nic nie będzie go w stanie do tego przymusić. Przerwanie biegu przedawnienia powoduje, że jego termin trzeba liczyć od nowa.

Czy przepisy o przerwaniu przedawnienia wykluczają nierzetelne działanie stron sporu? Wydaje się, że nie. Przykładowo, co począć w sytuacji, gdy jedna ze stron wszczyna postępowanie mediacyjne prowadzone na podstawie umowy, a potem rozmyśla się i nie bierze w nim udziału. Kodeks nie odnosi się wprost do tej sytuacji. Można jednak bronić poglądu, że bieg przedawnienia mimo wszystko zostaje wówczas przerwany. Choć nie do końca wiadomo, od kiedy biegnie w takiej sytuacji na nowo. Oczywiście do obrony jest i stanowisko przeciwne. Przykładowo, można powołać się na art. 5 kodeksu cywilnego i twierdzić, że w grę wchodzi nadużycie prawa.A co jeśli strona cofnie wniosek o wszczęcie mediacji? Czy wniosek taki pozwala przerwać bieg przedawnienia? Pamiętajmy, że w postępowaniu przed sądem cofnięcie pozwu sprawia, iż anulowane zostają wszystkie skutki związane z jego wniesieniem (art. 203 k.p.c.). Wśród nich przerwanie biegu przedawnienia. Jeśli pozew zostanie cofnięty, to przedawnienie nie tylko biegnie dalej (poczynając od momentu, kiedy roszczenie stało się wymagalne), ale i wlicza się do niego okres postępowania sądowego. Czy tak samo jest w mediacji? Kodeks milczy na ten temat. Uzasadniona jest zatem interpretacja, że bieg przedawnienia zostaje przerwany. Choć byłoby to niewątpliwie sprzeczne z założeniami postępowania mediacyjnego. Te same wątpliwości dotyczą sytuacji, gdy pozew został cofnięty już po skierowaniu stron przez sąd do mediacji, która jednak nie przyniosła rezultatu. Wydaje się, że i wtedy bieg przedawnienia zostaje przerwany.

Nie tylko regulacje dotyczące przerwania biegu przedawnienia są dla stron przy mediacji znacznie korzystniejsze niż w postępowaniu sądowym. Przede wszystkim wszczęcie mediacji nie wiąże się na ogół z takimi kosztami, jak skierowanie sprawy do sądu. Nie ma też ryzyka, że sprawa przepadnie z powodu jakiegoś błędu w piśmie procesowym. A pamiętajmy, że polska procedura cywilna – zwłaszcza w sprawach gospodarczych – coraz bardziej się formalizuje. O pomyłkę nietrudno. Przykładowo, wystarczy spóźnić się z podaniem w pozwie wszystkich faktów i dowodów, które mogą mieć znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy, żeby ją raz na zawsze przegrać. I to nawet jeśli tak naprawdę mamy rację.Po wszczęciu postępowania na porozumieniu powinno zależeć obu stronom. Przynajmniej teoretycznie. Jeśli bowiem ugoda zostanie zawarta już w toku postępowania, to sąd z urzędu zwróci stronie trzy czwarte opłaty sądowej uiszczonej od pozwu (art. 79 ust. 1 pkt 2 lit. a ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych).

Przedsiębiorca pozywa swojego kontrahenta o zapłatę kary umownej w związku z nieprawidłowym wykonaniem robót budowlanych. Żąda 100 tys. zł. Opłata sądowa wynosi 5 proc. tej kwoty, a więc 5 tys. zł. Sąd kieruje sprawę do mediacji. Dochodzi do ugody, w ramach której powód odstępuje od żądania zapłaty kary umownej, a pozwany zobowiązuje się do usunięcia usterek budowlanych. Sąd zwróci więc powodowi trzy czwarte uiszczonej opłaty, czyli 3750 zł.

W praktyce może to jednak zniechęcać do mediacji. Jeśli bowiem to powód ma rację, będzie chciał dostać zwrot całej opłaty. A to gwarantuje mu tylko zakończenie sprawy orzeczeniem sądowym, w którym sąd przyzna powodowi od pozwanego zwrot kosztów sądowych.

Mediacja to szczególny sposób rozwiązywania sporów. Zamiast sędziego postępowanie prowadzi mediator. Nie może on skłóconym przedsiębiorcom niczego narzucić. Jego rolą jest tak sterować rozwojem wypadków, żeby zwaśnieni się pogodzili. Procedura mediacyjna nie kończy się – inaczej niż w sądzie – wydaniem orzeczenia. Jeśli dojdzie do ugody, strony podpiszą w tej sprawie dokument, który będą później mogli wykorzystać przed sądem. Mediacja może też zakończyć się niczym.

Pozostało 97% artykułu
W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
Spadki i darowizny
Czym jest niegodność dziedziczenia? Pięć powodów, dla których można kogoś pozbawić spadku
Praca, Emerytury i renty
Coraz dłuższe L4, w tym z powodów psychicznych. Znamy najnowsze dane
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Konsumenci
Po raz pierwszy sąd "usunął" WIBOR z umowy kredytu hipotecznego