Tak zawyrokował we wtorek Trybunał Konstytucyjny (sygnatura akt SK 53/12).
Zasadą procedury cywilnej jest to, że sąd z urzędu zwraca stronie procesu połowę opłaty sądowej od pisma wszczynającego postępowanie w danej instancji, jeżeli sprawa zakończyła się zawarciem ugody. Gdy więc np. wpis od pozwu wynosi 5 tys. zł i doszło do ugody, sąd zwraca powodowi 2,5 tys. zł. To zachęta do polubownego rozwiązywania sporów.
Inaczej jednak ukształtowane jest wnoszenie opłaty w postępowaniu nakazowym, stosowanym wtedy, gdy roszczenie jest udowodnione dołączonym do pozwu dokumentem urzędowym czy wekslem. W tym postępowaniu powód uiszcza tylko 1/4 opłaty, a jeśli pozwany nie zgadza się z nakazem zapłaty, składa tzw. zarzuty, uiszczając resztę, tj. 3/4 opłaty. Tak zrobiła D.K., pozwana przez wykonawcę budowy, a ponieważ spór opiewał na 2 mln zł, jej opłata od nakazu zapłaty, jaki przeciwko niej sąd wydał, była znaczna. Gdy zawarła ugodę, sąd odmówił jej zwrotu połowy opłaty, chociaż zwrócił połowę przeciwnikowi.
W skardze do Trybunału D.K. zarzuciła, że art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. c ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych (regulujących zwrot połowy opłaty) narusza równość w dostępie do sądu w zakresie opłat oraz zasadę równości wobec prawa.
– Zarówno powód, jak i pozwany zainteresowani są ugodą i od obu zależy jej dojście do skutku, nie ma zatem żadnych podstaw, by różnicować sytuację stron i by beneficjentem zachęty był powód, a nie był nim wnoszący zarzuty – przekonywał Trybunał mec. Maciej Kwieciński, pełnomocnik skarżącej.