Żonglowanie adresami zamieszkania, zwłaszcza gdy toczy się postępowanie podatkowe, to nie najlepszy pomysł. Może się to nawet skończyć pozbawieniem podatnika prawa do odwołania i sądowej kontroli decyzji. Przykładem jest sprawa podatnika, którego skargę kasacyjną oddalił Naczelny Sąd Administracyjny.
Jego problemy zaczęły się po tym, gdy fiskus określił mu zobowiązanie w zryczałtowanym PIT od sprzedaży mieszkania spółdzielczego.
Ze zwrotnego potwierdzenia odbioru wynikało, że przesyłka z decyzją została doręczona mężczyźnie 20 października 2011 r. w tzw. trybie zastępczym. Pozwala on przyjąć fikcję doręczenia, jeśli przesyłka nie zostanie podjęta po dwukrotnym awizowaniu.
Na początku lutego 2012 r. pełnomocnik podatnika wniósł odwołanie i wniosek o przywrócenie terminu do jego złożenia. Wskazał, że jego klient o decyzji dowiedział się 2 lutego 2012 r. Pod adresem, na który organ podatkowy wysyłał korespondencję, podatnik nie przebywa od września 2009 r. Mieszka tam jego matka, z którą nie ma dobrych relacji. Ponadto mężczyzna chorował, a zaostrzenie objawów nastąpiło w dacie wydania decyzji.
Urzędnicy terminu przywrócić nie chcieli. Wskazali, że jest to możliwe wówczas, gdy uchybienie mu nastąpiło bez winy strony. A tego podatnik nie uprawdopodobnił. Zauważyli, że decyzja została wysłana na adres, którym konsekwentnie się posługiwał.