Marian M. nie korzystał ze stosunkowo nowej skargi na naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki. Wybierając taką ścieżkę, mógłby otrzymać najwyżej 20 tys. zł. Wytoczył natomiast prezesom katowickich sądów: rejonowego i okręgowego (Skarbowi Państwa), proces o naruszenie dóbr osobistych. Argumentował, że w swoim otoczeniu przez lata procesu był jeśli nie uznawany za złodzieja, to traktowany jako osoba podejrzana. Musiał ponadto znosić stres z powodu licznych wezwań do sądu, a odbyło się ok. 100 rozpraw. Cierpiały też na tym relacje rodzinne.
Sądy I i II instancji uwzględniły żądania i zasądziły Marianowi M. 100 tys. zł zadośćuczynienia. Sąd Apelacyjny wskazał w uzasadnieniu, że katalog dóbr osobistych jest otwarty i tak rażące naruszenie prawa do rzetelnego procesu też je narusza.
Do Sądu Najwyższego odwołała się Prokuratoria Generalna. Małgorzata Sieńko i Dorota Ciubak-Pacek w imieniu Prokuratorii wskazywały, że aby jakieś uprawnienie zaliczyć do dóbr osobistych, musi być ono immanentnie związane z istotą człowieczeństwa.
Sąd Najwyższy uwzględnił ich skargę kasacyjną. Uznał, że prawo do rozpoznania sprawy sądowej w rozsądnym terminie nie jest dobrem osobistym i nie uprawnia do żądania zadośćuczynienia na podstawie przepisów o ochronie dóbr osobistych (art. 23–24 i 448 kodeksu cywilnego).
Od narodzin do śmierci
– Istotą dóbr osobistych jest to, że człowiek ma je od urodzenia do śmierci. Należą do nich np. zdrowie, wolność, dobre imię. I choć katalog ich nie jest raz na zawsze ustalony, prawo do sprawnego procesu do tych dóbr nie należy. Nie każdy i nie zawsze prowadzi jakiś proces – wskazała w uzasadnieniu sędzia SN Teresa Bielska-Sobkowicz.
Dlatego SN zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania. Nakazał SA sprawdzenie, czy te 21 lat trwania procesu nie naruszyły takich dóbr osobistych powoda jak wolność czy dobre imię. Nie ma bowiem wątpliwości, że druga przesłanka odpowiedzialności w takich sprawach, tj. bezprawność, niewątpliwie obciąża pozwane sądy.