Maciej Bitner, główny ekonomista Wealth Solutions
Debata prof. Balcerowicza z ministrem finansów Jackiem Rostowskim, choć spóźniona, była ciekawa. Nietrudno też było, wbrew sugestiom prowadzących spotkanie redaktorów, wyłowić najważniejsze argumenty w sporze.
Balcerowicz nie godził się z zawartą w twierdzeniach Rostowskiego tezą, że finansowanie deficytu ZUS musi następować na drodze zwiększania długu publicznego lub obniżenia składki na OFE. Wskazywał na konieczność przeprowadzenia reformy finansów publicznych i oskarżał rząd, że zabiera środki mające trafić do OFE wyłącznie z powodu strachu przed ograniczeniem wydatków w roku wyborczym.
Choć Rostowski mówił sprawnie i był spokojniejszy, nie sądzę, by większość widzów wskazała go jako zwycięzcę. Bardziej wyrobiona publiczność na pewno nie uwierzyła solennym zapewnieniom, że konta w ZUS mają taki sam charakter jak konta w OFE, a obietnice przyszłych wypłat mają taką samą wiarygodność jak aktywa finansowe. Widzów mniej orientujących się w sprawach emerytur musiał za to uderzyć napastliwy ton ministra finansów. Rostowski podsumował na przykład jedną wypowiedź Balcerowicza słowami: „Jeżeli, Leszek, tego nie rozumiesz, to ja nie bardzo wiem, jak mogłeś do tej rozmowy przystąpić".
W debacie przewijały się także inne argumenty, wyraźnie jednak zabrakło jednego wątku. Skoro tak złą rzeczą jest, że fundusze muszą inwestować w polski dług publiczny zamiast w gospodarkę, to dlaczego nie zwolnić ich z tego obowiązku. Można by na przykład, idąc za chilijskim pierwowzorem, pozwolić OFE inwestować w obligacje korporacyjne i akcje również poza granicami naszego kraju. Oprócz pozbycia się wrażenia, że OFE zadłużają Polskę, takie rozwiązanie zwiększyłoby bezpieczeństwo portfela przyszłych emerytów poprzez większą dywersyfikację oraz pozwoliło uniezależnić w znacznym stopniu wysokość emerytur od sytuacji demograficznej w naszym kraju.