Podobny pomysł sygnalizowano już w 2002 roku, ale - jak przypominają niemieckie media - nie było woli politycznej wprowadzenia go w życie. Wtedy "powódź stulecia" na rzece Elbie spowodowała straty ponad 2 mld euro. Jednak zdaniem prawników przymusowe ubezpieczenia byłyby pogwałceniem praw obywatelskich.

Zdaniem firm ubezpieczeniowych 99 procent Niemców nie będzie miało problemów z zawarciem takiej polisy. Z resztą agenci będą negocjować indywidualnie. Do tego jednego procenta należą ci, których domy stoją na terenach szczególnie zagrożonych powodzią. Zawarcie polisy może być zależne od na przykład zmian w zabezpieczeniach czy przebudowy budynków. Standardowe polisy maja kosztować od 50 do 100 euro na rok, ale w przypadku tego jednego procenta Niemców - nawet do 500 euro za rok.

Za obowiązkowym ubezpieczeniem opowiada się minister gospodarki i technologii Philipp Roesler oraz członek prezydium Stowarzyszenia Niemieckich Ubezpieczycieli, Edmund Schwake - informuje dziennik "Handelsblatt".

Z szacunkowych danych wynika, iż tegoroczna powódź mogła wyrządzić straty od 4 do 20 mln euro. W niemieckim budżecie jest najwyżej 6 mld euro na pokrycie szkód.