Podczas pobytu na szkoleniu w hotelu na Mazurach Olga R. wraz z koleżanką postanowiły skorzystać ze strefy wellnes, m.in. z sauny i hydromasażu. Przy wychodzeniu z jacuzzi Olga R. pośliznęła się na mokrych i śliskich kafelkach i, upadając, doznała urazu łokcia. W szpitalu, do którego trafiła w tym samym dniu, lekarze zdiagnozowali wieloodłamowe złamanie wyrostka łokciowego prawej ręki i przeprowadzili leczenie operacyjne. Poszkodowana spędziła w szpitalu ponad 2 miesiące, potem kontynuowała rozpoczętą w tam rehabilitację. Lekarze stwierdzili u niej trwały, 15-proc. uszczerbek na zdrowiu – ruchy ręki są ograniczone i rehabilitacja może nie przynieść znaczącej poprawy z uwagi na wiek poszkodowanej.
Olga R., która jest pielęgniarką, po wypadku nie pracowała przez około pół roku. W trakcie zwolnienia lekarskiego otrzymywała 80 proc. swojego wynagrodzenia. Potem lekarz zakładowy dopuścił ją do pracy, ale poszkodowana nadal odczuwa różne dolegliwości, m.in. ból w łokciu. Nie może też jeździć rowerem, którym latem dojeżdżała do pracy, ani prowadzić samochodu.
Wystąpiła do ubezpieczyciela hotelu o zapłatę 9.700 złotych odszkodowania i zadośćuczynienia wraz z odsetkami ustawowymi. Towarzystwo ubezpieczeniowe odmówiło jednak zapłaty, wskazując, że Olga R. nie udowodniła winy hotelu.
Zbyt ślisko w wellnes
Sąd Rejonowy ustalił, że w hotelowej strefie SPA brakowało zabezpieczeń antypoślizgowych. W wejściu do jacuzzi nie było mat antypoślizgowych ani poręczy. Korzystający ze strefy wellnes mogli otrzymać ręczniki. Powinni mieć swoje klapki basenowe, co nie było rygorystycznie przestrzegane, choć wymagał tego umieszczony na ścianie regulamin.
Według Sądu Rejonowego w SPA brakowało podstawowych zabezpieczeń antypoślizgowych, co było rażącym niedbalstwem. Hotel zachowałby należytą staranność, gdyby bezwzględnie przestrzegane były zapisy regulaminu mówiące o obowiązkowym noszeniu klapek w strefie SPA. Zasądził na rzecz powódki całą żądaną przez nią kwotę.