Administracja sygnalizowała w ostatnich miesiącach, że zakończy jeszcze w 2019 r. prace nad proponowanymi zmianami tych wymogów, twierdziła, że jest to konieczne z powodów gospodarczych i bezpieczeństwa. Władze Kalifornii i ekolodzy odrzucają te argumenty i twierdzą, że konsumenci będą wydawać setki miliardów dolarów więcej na paliwo.
W sierpniu 2018 administracja zaproponowała zamrożenie wymogów sprawności energetycznej (paliwowej) z poziomu w 2020 r. do końca 2026 r., co oznaczałoby średnią normę jazdy przez 37 mil (60 km) na galonie (3,79 l) paliwa wobec 46,7 mil (75 km) zgodnie z przepisami przyjętymi w 2012 r.
„Preferowana opcja" administracji Trumpa zwiększy zużycie ropy naftowej w Stanach o ok. 500 tys. bd do lat 30., ale zmniejszy koszty producentów pojazdów dostosowania się do przepisów o ponad 300 mld dolarów.
Trump chce zmienić politykę swego poprzednika dotyczącą zmiany klimatu, która miała na celu zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych. W piątek powiedział, że był to spór „o maleńką ilość paliw, których mamy pełno", a nowe przepisy doprowadzą do powstawania „bezpieczniejszych i bardziej dostępnych pojazdów". Powiedział bez podania dowodów, że obecne przepisy wymagałyby „instalowania w silnikach dodatkowych komputerów".
Ostateczne nowe wymogi zwiększą minimalnie sprawność energetyczną w porównaniu z preferowaną opcją, kilku producentów przewiduje jej roczny wzrost o ok. 1,5 proc., znacznie mniej od norm Obamy.