Mrija został poważnie uszkodzony na początku wojny, kiedy stał w hangarze na lotnisku w Hostomelu. Wtedy jeszcze była nadzieja, że maszynę da się odremontować. Potem, na początku marca Rosjanie ponownie zajęli Hostomel i praktycznie całkowicie zniszczyli symbol ukraińskiego lotnictwa — właśnie Mriję. Podczas pandemii ten samolot latał po świecie przewożąc transporty m.in. maseczek chirurgicznych i leków. Lądował także na lotnisku Chopina w Warszawie. Zdjęcia samolotu z podziurawionym pociskami dziobem obiegły wtedy świat. Teraz prezes Antonowa, Siergiej Byczkow przyznał, że o jakimkolwiek remoncie nie może być mowy, bo nie ma czego remontować, ale skoro są wszystkie plany i dokumenty, to można zbudować kolejną taką maszynę. I prosi o udział w zbiórce pieniędzy, która ma dostarczyć funduszy.

Ile potrzeba pieniędzy? Siergiej Byczkow nie podał konkretnej kwoty, ale na samym początku mówiono, że może o być nawet 3 mld dolarów. Na Facebooku Antonowa Byczkow tłumaczy, że odbudowa tego symbolu lotniczej potęgi Ukrainy miałaby ogromny wpływ na morale narodu. — Ta maszyna jest symbolem największych naukowych i technologicznych osiągnięć w nowoczesnym przemyśle lotniczym — mówił prezes Antonowa. Siergiej Byczkow przy tym nie ukrywa, że Ukraińcy są zdeterminowani, aby zrobić to we własnym zakresie, ale dzisiaj w sytuacji, kiedy Hostomel jest w centrum działań wojennych, z funduszami jest raczej krucho. — Mimo, że czasy są niesłychanie trudne, zespół Antonowa uważa, że gdybyśmy zaprzepaścili nasze doświadczenia i pogodzili się z utratą jednego z symboli nowoczesnej Ukrainy byłoby to niepowetowaną stratą. Dlatego proponujemy stworzenie Międzynarodowego Funduszu odbudowy samolotu transportowego An-225 — tłumaczył prezes Antonowa.

Przy tym Antonow stracił nie tylko Mriję i lotnisko w Hostomelu. Rosjanie zniszczyli również bazę w Światoszynie, gdzie stały An-26 i An-74. Udało się natomiast tuż przed inwazją wylecieć An-124, ale Mrija nie nadawał się wówczas do lotu. „ W połowie lutego braliśmy pod uwagę niekorzystny rozwój sytuacji na granicach z Rosją i Białorusią i wtedy zaczęliśmy się przygotowywać do relokacji naszych największych maszyn. An-26, An-74 były załadowane i gotowe do odlotu. An-225 wprawdzie też był załadowany, ale nie miał zamontowanych wszystkich silników. Dopiero 23 lutego pozyskaliśmy szósty silnik i 24 lutego rano samolot miał być gotowy do lotu do Lipska. Ale wtedy niebo było już zamknięte, a to uziemiło wszystkie nasze Antonowy” — czytamy na Facebooku firmy.