Rywalki pracują dla Igi

Iga Świątek z uśmiechem dotarła do 1/8 finału turnieju w Rzymie. Męski finał Carlos Alcaraz – Novak Djoković jest jeszcze możliwy i bardzo wyczekiwany.

Publikacja: 15.05.2023 03:00

Iga Świątek w meczu z Łesją Curenko straciła tylko dwa gemy – swoje pierwsze w tym turnieju

Iga Świątek w meczu z Łesją Curenko straciła tylko dwa gemy – swoje pierwsze w tym turnieju

Foto: Tiziana FABI / AFP

Najlepsza polska tenisistka wygrała z Łesją Curenko 6:2, 6:0, pozostawiając widzów w przekonaniu, że kort centralny Foro Italico to miejsce, na którym po prostu nie potrafi przegrywać.

Spotkanie z Ukrainką zaczęła nawet trochę niemrawo, bo straciła dwa gemy z rzędu, ale potem zwyciężyła z przytupem w 12 kolejnych, doprowadzając osoby zliczające sety Igi wygrane do zera do kolejnej euforii i wspomnień, że rok temu w Roland Garros wynik meczu Świątek – Curenko był identyczny.

Czytaj więcej

Tenis w Rzymie: Bezbłędny start Igi Świątek

Komentatorzy mówili o „bezlitosnej wydajności” i mieli rację. Kolejny wybuch zachwytów spowodował zapewne fakt, że było to spotkanie nr 300 Igi w WTA Tour i zwycięstwo nr 240.

Ostre normy jakości

Kolejną rywalkę Świątek wyznaczył mecz Chorwatki Donny Vekić (24. WTA) z Rosjanką Ludmiłą Samsonową (16. WTA), który zakończył się po zamknięciu tego wydania gazety. Z obiema Polka ma bilans dodatni, ale nawet bez tej statystycznej podpowiedzi wiadomo, że jest żelazną kandydatką do wygranej.

Pytania, jakie krążą nad Foro Italico, dotyczą raczej tego, czy w drabince pozostał ktoś, kto ma wystarczające umiejętności gry na kortach ziemnych, by dorównać Polce.

Czytaj więcej

Drugie szybkie zwycięstwo Igi Świątek w Rzymie

Główne pretendentki odpadły błyskawicznie – Aryna Sabalenka, Jessica Pegula, Ons Jabeur i Karolina Pliskova w drugiej rundzie; Caroline Garcia i Maria Sakkari w trzeciej. Także te, które były od nich lepsze, nie zawsze potrafiły długo cieszyć się sukcesem – przykład Sofii Kenin (wygrała z Sabalenką, przegrała z Angeliną Kalininą) to potwierdza. Wygląda więc na to, że niemal wszystkie panie pracują dla Igi tak, by w miarę komfortowo po raz trzeci z rzędu dotarła do finału.

W obecnej fazie turnieju wydaje się, że ostre normy jakościowe, jakie narzuca Polka, spełniać mogą jedynie Paula Badosa, Jelena Rybakina, może Beatriz Haddad Maia (wyeliminowała Magdę Linette), jedna z ambitnych Czeszek, albo Daria Kasatkina, która jednak meczów ze Świątek boi się jak ognia.

Młodość jest silniejsza

Turniej męski, inaczej niż u pań, wciąż oznacza czekanie na finał pierwszej i drugiej rakiety świata. Pierwszą, już oficjalnie, będzie po Rzymie Carlos Alcaraz, który w sobotę pokonał rodaka Alberta Ramosa-Vinolasa 6:4, 6:1 i w ten sposób wypełnił warunek formalny, by mieć pewność powrotu na szczyt, przed Novaka Djokovicia. W poniedziałek Hiszpan zagra z węgierskim kwalifikantem Fabianem Marozsanem (135. ATP).

Djoković wystąpił już w niedzielę. Rywala miał solidnego, bo Bułgara Grigora Dimitrowa, z którym na 11 meczów wygrał dziesięć. Na Foro Italico Serb dodał do bilansu kolejne zwycięstwo (6:3, 4:6, 6:1), więc nawet jeśli nie trenował na kortach ziemnych zbyt solidnie, to forma chyba powoli wraca.

Ciekawym spotkaniem weekendu było także starcie dwóch trudnych charakterów światowego tenisa, Holgera Rune i Fabio Fogniniego. Włosi mówili, że mecz będzie pikantny, bo takie musi być zderzenie zuchwałego duńskiego młodzieńca z dojrzałym włoskim fachowcem, który raczej nie toleruje zuchwałości poza swoją. Wyszło zgodnie z rankingiem (Rune – nr 7, Fognini – nr 130), że młodość jest już znacznie silniejsza, Holger wygrał 6:4, 6:2.

O Hubercie Hurkaczu na Foro Italico wiele nie mówiono. Był, zagrał jeden mecz deblowy, jeden singlowy, oba przegrał. Porażka 3:6, 4:6 z Amerykaninem Jeffreyem Johnem Wolfem (54. ATP) trochę jednak martwi, nawet jeśli wiemy, że Polak na miękkich kortach ziemnych nie może wykorzystać w pełni atutów serwisu i forhendu.

Rakiety do rozdania

Turniej dotarł niemal do połowy. Choć w części sportowej trudno mówić o nudzie, to liczne niespodzianki w rywalizacji pań i zacięte spotkania panów oglądają na trybunach tylko nieliczni widzowie.

Nawet spotkania sław nie są magnesem dla rzymian, co tłumaczy się wysokimi cenami biletów i niezbyt sprzyjającą pogodą. Z drożyzną wejściówek zapewne wiele nie da się zrobić. Bilety na dłuższą sesję dzienną na korcie centralnym kosztują ponad 150 euro, a na drugi pod względem prestiżu Grandstand – 100 euro.

Samo wejście na teren ośrodka tenisowego Foro Italico to koszt 26 euro. Na finał pań w sobotę należy wydać 253 euro, na niedzielny finał panów – 287 euro. Nierównowaga finansowa turnieju WTA i ATP dotyczy – jak widać – nie tylko wysokości premii dla uczestniczek i uczestników, ale także ceny oglądania decydujących spotkań.

Pogoda ma się poprawiać. Sobotni deszcz i przerwy w grze wpłynęły na opóźnienia, ale nie to jest problemem, lecz fakt, że program spotkań na niedzielę nie był znany zainteresowanym do późnych godzin nocnych, więc tenisowe media społecznościowe rozgrzały się do czerwoności od krytyki zdenerwowanych tenisistów i tenisistek, dla których taka niedbałość jest szczególnie bolesna.

Organizatorzy turnieju, czyli włoska federacja tenisowa FITP (Federazione Italiana Tennis e Padel), zrobili jednak coś, co spowoduje, że w opowieściach z Rzymu może nie będzie wyłącznie narzekań. W sobotę wieczorem na korcie centralnym tuż przed otwarciem sesji wieczornej odbyła się uroczystość wręczenia symbolicznej Złotej Rakiety Stefanowi Edbergowi.

Włoscy działacze wpadli na ten pomysł już kilkanaście lat temu i od 2006 r. wręczają nagrody tym, którzy w znaczący sposób zasłużyli się historii dyscypliny. Edberg był numerem 1 na świecie – w singlu i deblu – wygrał sześć turniejów wielkoszlemowych, zdobył cztery razy Puchar Davisa i miał jeszcze wiele innych wspaniałych osiągnięć, ale powinien dostać tę nagrodę nawet tylko za to, jak pięknie pokazywał, czym jest elegancja na korcie.

20 maja, tuż przed finałem singla pań, druga Złota Rakieta ma pójść w ręce Martiny Navratilovej. Napisać, że to legenda nad legendy, to znacznie za mało, więc przypomnieć trzeba: wygrała 167 turniejów singlowych, 177 deblowych, a w domu ma 59 trofeów wielkoszlemowych. Tylko w Rzymie na Foro Italico nigdy nie wygrała, choć cztery razy walczyła w finałach.

Najlepsza polska tenisistka wygrała z Łesją Curenko 6:2, 6:0, pozostawiając widzów w przekonaniu, że kort centralny Foro Italico to miejsce, na którym po prostu nie potrafi przegrywać.

Spotkanie z Ukrainką zaczęła nawet trochę niemrawo, bo straciła dwa gemy z rzędu, ale potem zwyciężyła z przytupem w 12 kolejnych, doprowadzając osoby zliczające sety Igi wygrane do zera do kolejnej euforii i wspomnień, że rok temu w Roland Garros wynik meczu Świątek – Curenko był identyczny.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Iga Świątek wygrywa tenisowe El Clasico. Wielki triumf Polki w Madrycie
Tenis
Finał marzeń w Madrycie. Iga Świątek zagra z Aryną Sabalenką
Tenis
Magiczny tenis Igi Świątek. Jest drugi kolejny finał w WTA w Madrycie
Tenis
Rywalka Igi Świątek: „Jestem starsza i mądrzejsza”
Tenis
Madryt we łzach. Wzruszające pożegnanie Rafaela Nadala
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił