Film Michaela Epsteina to opowieść o przenikaniu się świata sztuki i polityki, a także historia przyjaźni i jej rozpadu dwóch wybitnych twórców – Artura Millera (na zdjęciu – z prawej) i Elii Kazana (w środku).
Szczególnie interesujący wątek dotyczy ich prywatnego życia oraz Marilyn Monroe, którą poznali, gdy była początkującą aktorką. Potem stała się ich przyjaciółką, kochanką, żoną... Konfiguracje uczuciowe i erotyczne tej trójki są intrygujące.
Opowieść zaczyna się pod konieec lat 40., kiedy Miller i Kazan się poznali. Arthur Miller w 1949 roku napisał „Śmierć komiwojażera” i w tym samym roku sztuka miała triumfalną prapremierę na Broadwayu. 742 przedstawienia, które potem zagrano, potwierdziły pozycję autora jako jednego z najważniejszych dramaturgów amerykańskich. Spektakl wyreżyserował Elia Kazan. Dwa lata później przyjechali razem do Hollywood.
Zaprzyjaźnili się, połączeni podobnymi doświadczeniami z młodości. Obaj wychowali się w patriarchalnych domach, oglądali też bolesne krachy finansowe swoich ojców. Rosły ich socjalistyczne sympatie, ale Ameryka czasu zimnej wojny była wrogo usposobiona do zwolenników komunizmu. Kazan w połowie lat 30. przez trzy lata należał do Partii Komunistycznej. Komisja śledcza badająca działalność organizacji antyamerykańskich pod przewodnictwem senatora Josepha McCarthy'ego odgrzebała ten epizod z jego biografii, choć przez kilkanaście lat poglądy reżysera znacznie się zmieniły. W 1951 roku wezwano go przed oblicze komisji. Poddano naciskom, stawiając na szali lojalność wobec dawnych towarzyszy oraz dalszą karierę. Kazan wspomniał o przyjaciołach. Wymienił też nazwisko Millera, choć ten nigdy nie był komunistą. Zeznania zapoczątkowały burzę, która dokonała spustoszeń w amerykańskim środowisku filmowym. Sprawiły także, że Miller ostentacyjnie zerwał znajomość na wiele lat. A epizod sprzed lat przypomniano Kazanowi raz jeszcze w 1999 roku. Gdy odbierał Oscara za całokształt twórczości, powitały go wrogie transparenty...
0.20 tvp 2 czwartek