[b]RZ: Dlaczego nie ujawnił pan prawdziwych personaliów bohatera, przecież to Scena Faktu?[/b]
[b]Cezary Harasimowicz: [/b]Bo moim zadaniem nie jest osądzanie człowieka, tylko opowiadanie historii. Pod tym warunkiem pisałem scenariusz. Nie można robić krzywdy jego bliskim. Otoczenie bywa mało tolerancyjne, by nie powiedzieć: okrutne. Osądzanie należy do sądów. Ci, którzy mieli poznać personalia bohatera spektaklu – znają je. Mówię o ludziach z terenów, na których działał.
[b]Został tajnym współpracownikiem UB w latach 50. ubiegłego wieku. Miał wtedy 16 lat. Donosił przez całe życie, aż do śmierci w grudniu 1981 roku. Przedstawienie ukazuje tylko pierwsze lata jego służby. Dlaczego?[/b]
Najciekawsze było dla mnie w tej historii dociekanie, jak traci się niewinność. Jak zwykłego człowieka można przemienić w niegodziwego. To opowieść o jednostce wplątanej w opresyjny mechanizm systemu. W stosowanych wówczas przez bezpiekę metodach nie było przypadkowości, tylko bezwzględna kalkulacja. Ubecy posługiwano się precyzyjnymi sposobami, by jednostkę osaczyć, zdeprawować.
[b]Ale nie wszyscy się poddawali. Dwóch braci bohatera opowieści walczyło o Polskę uczciwą, w której ideały sprawiedliwości i braterstwa nie byłyby tylko sloganami. Starszy brat jeszcze długo po wojnie pozostawał w partyzantce w lesie.[/b]