Dotąd powstały tylko dwa kosmiczne światy, których popularność nie słabnie od pokoleń, a do tego zamieniły się w medialno-marketingowe imperia inspirujące narodziny niezliczonej liczby gier komputerowych, gadżetów, książek, a nawet opracowań naukowych. „Gwiezdne wojny” i „Star Trek” nie tylko wyznaczyły nowe kierunki w rozwoju kina science fiction, ale przede wszystkim ukształtowały potoczne wyobrażenia o dalekiej przyszłości.
O ile jednak fenomenu stworzonego przez George’a Lucasa wyjaśniać nie trzeba, o tyle popularność „Star Treka” może być nad Wisłą niezrozumiała. Cykl nigdy nie zdobył w Polsce rzeszy fanów, tak jak rycerze Jedi walczący z wojskami imperium. Nie pasjonowaliśmy się przygodami kapitana Kirka i admirała Spocka przynajmniej z dwóch powodów.
Gdy w Ameryce – począwszy od połowy lat 60. – powoli narastała mania na punkcie serialu „Star Trek”, a później jego kolejnych sezonów i kinowych ekranizacji, Polskę oddzielała od zachodniego świata żelazna kurtyna. W realnym socjalizmie do rangi bohaterów masowej wyobraźni mogli urosnąć kapitan Kloss lub czterej pancerni, ale nie Wolkanie, Klingoni i inne rasy ze „Star Treka”. Na dodatek pierwsze odcinki serialu pojawiły się w kraju dopiero na początku lat 90. Pokazywane były nieregularnie, podobnie jak fabuły na dużym ekranie.
Dlatego cykl przygotowany przez kanał Ale Kino!,prezentujący pierwsze sześć z jedenastu pełnometrażowych filmów o perypetiach załogi statku Enterprise, jest wyjątkową okazją, by przekonać, się za co Amerykanie pokochali „Star Treka”. Co prawda, w tym zestawieniu nie będzie żadnego z sześciu seriali, które są fundamentem kosmicznej sagi, ale ten brak rekompensuje dokument o miłośnikach „Star Treka” zatytułowany „Trekkies”.
Tak pieszczotliwie nazywają się bowiem fani cyklu. Powiedzieć o nich, że mają na punkcie „Star Treka” obsesję to mało. Dla nich wykreowany na małym i dużym ekranie świat przyszłości zrósł się z życiem. Trekkies nie tylko spotykają się na zjazdach lub tworzą fankluby. Kolekcjonują plany statków pokazywanych w serialu, uniformy noszone przez bohaterów i gadżety, którymi posługuje się Kirk wraz z drużyną. Uczą się również wymyślonego na potrzeby „Star Treka” języka klingońskiego. Ale nawet te kolekcjonerskie i lingwistyczne pasje nie oddają w pełni stanu ducha prawdziwego trekkie.