Polskie Nagrody Filmowe, czyli Orły, powstały w 1999 roku, dziesięć lat po demokratycznym przełomie, aby pomóc w promocji naszego kina. Podobnie jak polska kinematografia przechodziły trudne chwile, ale w ostatnich latach fruwają wysoko, co potwierdza lista opublikowana przez amerykański miesięcznik „Los Angeles Magazine”.
Orły zostały umieszczone w gronie 34 najbardziej znaczących nagród filmowych na świecie, obok m.in. Oscara, Złotej Palmy z Cannes i weneckich Lwów. Co prawda, niektórzy traktują listę jako niekompletną, bo brakuje na niej berlińskiego Złotego Niedźwiedzia i Kryształowego Globu z Karlowych Warów, nie odbiera to jednak prestiżu polskiej nagrodzie.
Jej marka zależy bowiem od siły naszego kina, a nie międzynarodowych plebiscytów. Bez dobrych filmów Orły nie mogłyby wzbić się do lotu. Pod tym względem 2009 rok był wyjątkowy. Nareszcie pojawiły się filmy, które mierząc się z polską historią, odważnie nawiązywały do teraźniejszości. Nie były bohaterskimi eposami, ale przewrotnymi moralitetami, uświadamiającymi, na czym polegała perfidia komunistycznego reżimu i co po nim zostało w naszej tożsamości.
Na tym m.in. polega fenomen debiutanckiego „Rewersu” Borysa Lankosza (na zdjęciu odtwórczyni głównej roli – Agata Buzek), którego akcja rozgrywa się w latach stalinowskiego terroru, ale ma współczesne ramy.
Obraz ma już na koncie Złote Lwy w Gdyni. O najważniejsze Orły, czyli za film i reżyserię, będzie walczył z „Domem złym” Wojciecha Smarzowskiego (w sumie osiem nominacji), opowieścią o moralnym bagnie PRL, i „Wojną polsko-ruską” Xawerego Żuławskiego (siedem nominacji) – efektowną adaptacją debiutanckiej powieści Doroty Masłowskiej.