Nie chcę być reflektorem

Przylgnęło do niej określenie „lodowata piękność”. W ojczyźnie, czyli na Wyspach Brytyjskich, grywa wyniosłe arystokratki. Wszechstronność Kristin Scott Thomas doceniło jednak kino francuskie i ten owocny romans trwa już ponad 30 lat

Publikacja: 18.03.2010 19:47

Nie chcę być reflektorem

Foto: BULLS

49-letnia aktorka przyznaje, że bardziej niż Brytyjką czuje się dziś Francuzką, a właściwie – paryżanką. Nad Sekwanę przyjechała pod koniec lat 70. Była dziewczyną zdezorientowaną i rozczarowaną po tym, jak w szkole teatralnej w Londynie powiedziano jej, że na aktorkę się nie nadaje i lepiej będzie, jeśli poszuka sobie innego zajęcia. Dla Scott Thomas było to bolesne doświadczenie, ale nie zamierzała się poddawać. Rzuciła Londyn i poleciała do Paryża pracować jako pomoc domowa. Początkowo planowała spędzić we Francji kilka tygodni, ale znalazła powód, żeby zostać na stałe. Tym powodem było, oczywiście, aktorstwo.

Mówiąca płynnie po francusku, ambitna Kristin zapisała się do renomowanej Ecole Nationale Superieur des Arts et Technique du Theatre. Studiowała, poznawała Paryż, wyszła za mąż za Francoisa Olivennesa, lekarza ginekologa. Zaczynała od skromnych występów w teatrze i serialach telewizyjnych. Debiutem z prawdziwego zdarzenia była „Zakazana miłość” (1986), gdzie zagrała dziedziczkę wielkiej fortuny u boku muzycznej gwiazdy – Prince’a.

Film furory nie zrobił, a Scott Thomas otrzymała nominacje do Złotej Maliny w dwóch kategoriach: dla najgorszej aktorki drugoplanowej i za najgorszy debiut. Zrehabilitowała się w „Garści prochu” (1988), gdzie wcieliła się w lady Brendę Last, znudzoną małżeństwem i szukającą nowych wrażeń damę z towarzystwa. Szybko stała się etatową odtwórczynią tego rodzaju ról, szczególnie w filmach angielskich. Prywatnie, chociaż rodzina ojca miała dobre koneksje, nie zaznała w dzieciństwie luksusów życia wyższych sfer. Wprost przeciwnie.

Urodziła się w niezamożnej rodzinie pilota wojskowego. Matka – wychowana w Afryce i Hongkongu – długo nie potrafiła się odnaleźć w nowej ojczyźnie. Mieszkali w Dorset, na osiedlu wojskowym. Kiedy Kristin miała 5 lat, ojciec zginął w wypadku samolotowym. Matka ponownie wyszła za mąż, też za pilota, który sześć lat później stracił życie w niemal identycznych okolicznościach. Oba tragiczne wydarzenia późniejsza gwiazda przeżyła bardzo mocno. Jako nastolatka cierpiała na depresję, która potem, już w dorosłym życiu, powracała.

Przez kilka lat uczyła się w prywatnej szkole dla dziewcząt, jednak po śmierci ojczyma musiała wrócić do domu, bo matki nie było stać na kosztowną edukację. Chociaż jako nastolatka nie była ładna i miała problemy z nadwagą, zawsze marzyła o występach na scenie. Mając 16 lat przeniosła się do Londynu z zamiarem rozpoczęcia nauki w szkole aktorskiej. Żeby zarobić na utrzymanie, pracowała w sklepie jako sprzedawczyni. Jednak w Central School of Speech and Drama nauczyciele nie byli nią zachwyceni. We Francji było inaczej – wykładowcy, a potem reżyserzy i koledzy z branży potraktowali upartą Angielkę bez uprzedzeń. Dostała szansę, której nie zamierzała zmarnować.

Na przełomie lat 80. i 90. zagrała kilka epizodów w filmach francuskich, potem dużą rolę u Romana Polańskiego w przesiąkniętym erotyzmem melodramacie „Gorzkie gody” (1992). Dwa lata później reżyser Mike Newell zaproponował jej udział w filmie „Cztery wesela i pogrzeb”, który okazał się angielską komedią romantyczną wszech czasów. Scott Thomas zdobyła za rolę Fiony m.in. nagrodę Brytyjskiej Akademii Filmowej i Telewizyjnej.

W 1995 roku wystąpiła w „Ryszardzie III” – uwspółcześnionej adaptacji sztuki Szekspira. Pojawiła się też w hollywoodzkiej superprodukcji „Mission: Impossible” (1996). Najważniejszy jednak był „Angielski pacjent” w reżyserii Anthony’ego Minghelli. Za rolę Kathariny Clifton, kochanki tytułowego bohatera – węgierskiego arystokraty, kartografa i podróżnika (znakomity Ralph Fiennes), otrzymała swoją jedyną dotąd nominację do Oscara.

Po tym sukcesie posypały się propozycje z Hollywood. Zagrała w ekranizacji „Zaklinacza koni” (1998) Roberta Redforda, a potem w „Zagubionych sercach” (1999) z Harrisonem Fordem. Uznała jednak, że w Ameryce się nie zadomowi. – Już po „Angielskim pacjencie” zrozumiałam, czego chce ode mnie Hollywood. Miałam pełnić funkcję reflektora, którym oświetla się aktorów na planie. Występowałam obok ważnych gwiazd, ale tak naprawdę byłam tam po to, żeby oni dobrze wyglądali. Już kiedy miałam trzydzieści parę lat, grałam obiekt miłosnych uniesień 60-latków.

Po roli w „Gosford Park” (2001) Roberta Altmana zdecydowała też, że ma dość ról arystokratek. We francuskim filmie „Arsene Lupin” – opowieści o słynnym włamywaczu-dżentelmenie – zagrała wprawdzie hrabinę, ale przede wszystkim żądną zemsty femme fatale. – Kino francuskie zawsze miało dla mnie ciekawsze propozycje – mówi aktorka. – Grając po francusku nie mam bagażu klasowego, który tak bardzo wpływa na postrzeganie mnie jako aktorki, gdy gram w języku angielskim. We Francji ludzie potrafią mnie sobie wyobrazić w różnych rolach. Mój problem z graniem angielskich arystokratek polega na tym, że przylgnęły do mnie jak klej. Prawdopodobnie są to role, w których jestem najlepsza. Ale nie chcę w nieskończoność robić tego samego.

W 2006 roku w filmie „Nie mów nikomu” Scott Thomas zagrała lesbijkę, dwa lata później w dramacie „Kocham cię od tak dawna” – dzieciobójczynię, która po 15 latach wychodzi z więzienia. Za tę rolę była nominowana do nagrody BAFTA, Złotego Globu i francuskiego Cesara. W 2008 roku znów można było ją oglądać w roli angielskiej damy w „Wojnie domowej” i jako zdegustowaną dworskimi intrygami Lady Elizabeth Boleyn w „Kochanicach króla”.

W 2005 roku aktorka rozwiodła się z mężem, nadal mieszka w Paryżu i wychowuje trójkę swoich dzieci. – Dopiero teraz mogę być kobietą, matką i aktorką, jaką zawsze chciałam być – mówi. – Jestem szczęśliwa, że pracuję we Francji, gdzie kobiety w moim wieku są postrzegane jako interesujące. Zmarszczki nie oznaczają, że nie mamy już nic ciekawego do zaoferowania.

[i]Wojna domowa | 11.00 | hbo | PIĄTEK

Anioły i owady | 0.15 | ale kino! | SOBOTA

Słodycz zemsty | 0.35 | czwórka | ŚRODA

Mission: Impossible | 21.30 | tvn | CZWARTEK

Konfesjonał | 3.25 | Zone Europa | CZWARTEK[/i]

49-letnia aktorka przyznaje, że bardziej niż Brytyjką czuje się dziś Francuzką, a właściwie – paryżanką. Nad Sekwanę przyjechała pod koniec lat 70. Była dziewczyną zdezorientowaną i rozczarowaną po tym, jak w szkole teatralnej w Londynie powiedziano jej, że na aktorkę się nie nadaje i lepiej będzie, jeśli poszuka sobie innego zajęcia. Dla Scott Thomas było to bolesne doświadczenie, ale nie zamierzała się poddawać. Rzuciła Londyn i poleciała do Paryża pracować jako pomoc domowa. Początkowo planowała spędzić we Francji kilka tygodni, ale znalazła powód, żeby zostać na stałe. Tym powodem było, oczywiście, aktorstwo.

Pozostało 89% artykułu
Telewizja
Międzynarodowe jury oceni polskie seriale w pierwszym takim konkursie!
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Telewizja
Arya Stark może powrócić? Tajemniczy wpis George'a R.R. Martina
Telewizja
„Pełna powaga”. Wieloznaczny Teatr Telewizji o ukrywaniu tożsamości
Telewizja
Emmy 2024: „Szogun” bierze wszystko. Pobił rekord
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Telewizja
"Gra z cieniem" w TVP: Serial o feminizmie w dobie stalinizmu