O rozbicie supergrupy oskarżano Johna Lennona, na którego zły wpływ miała wywierać Yoko Ono. Kiedy zaczął razem z nią odnosić sukcesy w zespole The Plastic Ono Band, zdecydował, że przygoda z Bitelsami dobiegła końca.
[link=http://empik.rp.pl/szukaj/produkt?qtype=basicForm&q=The+Beatles&subQuery=&searchCategory=all&x=0&y=0]Zobacz na Empik.rp.pl [/link]
Lennon tworzył wojenne protest songi, upominał się o prawa kobiet. Do legendy popu przeszedł przebój „Imagine”. Znakomicie pisał i komponował także dla innych artystów, m.in. Davida Bowiego czy Micka Jaggera. Ale pragnął wyciszenia. Gdy Yoko – po chwilowym rozstaniu na początku lat 70. – urodziła mu syna, zajął się jego wychowaniem. Do ponownej pracy zdopingował go utwór Paula McCartneya „Coming up”. Lennon wrócił albumem „Double Fantasy”, ale trzy tygodnie po premierze zginął zastrzelony przez szaleńca.
Tego samego dnia Paul McCartney zamknął się w studiu i słuchał muzyki. Po śmierci Lennona nie mógł się pozbierać. Na jakiś czas przestał pisać i nagrywać, choć zawsze miał przecież łatwość komponowania. Spośród czwórki z Liverpoolu to on nagrał najwięcej solowych hitów. Znalazł się nawet z tego powodu w Księdze Rekordów Guinessa. Po śmierci pierwszej żony, uwielbianej na Wyspach Rity, związał się z modelką Heather Mills. Kiedy media odkryły, że kobieta ma za sobą przeszłość w branży porno, skonsternowany Paul w końcu się rozwiódł.
Najmłodszy z bitelsów – George Harrison, żył w cieniu sławnych kolegów, choć i jego nazwisko widnieje w galerii sław rock’n’rolla. Nie był pewny swojego talentu, także ze względu na ciągłą krytykę McCartneya. Zasłynął m.in. jako wyznawca hinduizmu i organizator charytatywnych koncertów na rzecz biednych krajów. Produkował filmy Monty Pythona. Bał się, że ktoś go zaatakuje jak Lennona. W latach 90. psychicznie chory fan pchnął go kilkakrotnie nożem. Niewykluczone, że odniesione wówczas rany spowodowały nawrót nowotworu. Zmarł w 2001 roku.