Akcja najnowszej produkcji Stevena Soderbergha dzieje się w Nowym Jorku w początkach XX w. Na sali operacyjnej szpitala Knickerbocker (istniejącego naprawdę w tamtych latach jako The Knick), która jest jednocześnie aulą wykładową, krew bryzga na białe kitle. A pocięte ciała pacjentów są przedstawiane w sposób tak naturalistyczny, że z trudem można się powstrzymać przed odwróceniem wzroku.
Widok pokiereszowanych ciał sprawia, że można poczuć się jak ci, o których pisał w „Stuleciu chirurgów" Jürgen Thorwald, że podczas wykonywanych po raz pierwszy zabiegów bledli i opuszczali salę, a nawet mdleli. Twórcy serialu doskonale odtworzyli ten okres w dziejach medycyny, gdy operacje przypominały bardziej pracę rzeźnika i częściej kończyły się zgonem pacjenta niż sukcesem chirurga.
Głównym bohaterem „The Knick" jest Clive Owen jako doktor Johna Thackery. Poznajemy go w chińskim domu publicznym. Jest przystojny, ubiera się perfekcyjnie, niczym dandys, daleko mu jednak od lekarza granego przez George'a Clooney'a w „Ostrym dyżurze". Okrutny i szczery do bólu, jest jeszcze bardziej szalony, niż również znakomicie zagrany przez Clive'a Owena w „Bliżej" doktor Larry. Może sobie na to pozwolić, nawet na uzależnienie od kokainy, ponieważ należy do najlepszych chirurgów w mieście.
W serialu nie ma tematów tabu. Steven Soderbergh szokuje widza okropieństwami, nieodłącznie związanymi z pracą chirurga, szczególnie na początku XX wieku. Wtedy profesja ta wymagała nieustannego dokonywania wyboru – eksperyment albo śmierć. Lekarze nie ukrywali tego przed pacjentami i omawiali ich stan w ich obecności. Z drugiej strony były to również lata zmian. Medycyna zaczęła rozwijać się w zawrotnym tempie. Jedną z przyczyn było wynalezienie w 1846 roku narkozy. John Thackery na pogrzebie kolegi przypomina, że jeszcze pięć lat wcześniej ludzie żyli średnio 37 lat, a w 1900 roku już 46.