Dla przeciętnego widza polska animacja to zapewne perypetie Reksia lub dwóch uroczych misiów: Uszatka i Colargola. Słowem — bajka. Rzadko myślimy o animowanych filmach jako o ambitnych eksperymentach, które stawiają na ironiczny żart, a zarazem egzystencjalną refleksję. Są dziedziną sztuki, a nie popularną rozrywką.
Trudno sobie wyobrazić, że kiedyś artystyczna animacja była dumą polskiego kina. Obrazy Borowczyka, Lenicy i ich następców wygrywały prestiżowe festiwale. Były wpisywane na listy najlepszych filmów wszech czasów.
Jednak przełom 1989 roku był dla tej branży okrutny. Bankrutowały wytwórnie, brakowało młodych animatorów. Wydawało się, że rodzimy film animowany jest gettem skazanym na stopniową zagładę i zapomnienie.
Jednak w ostatnich latach coś zaczyna się zmieniać. Wreszcie pojawili się młodzi twórcy, którzy odnoszą międzynarodowe sukcesy (m.in. Tomasz Bagiński, Grzegorz Jonkajtys). Na DVD wyszły antologie przypominające znakomity dorobek polskich animatorów sprzed lat („Antologia polskiej animacji” i „Antologia animacji dla dzieci”). I najważniejsze. Po 25 latach, od czasu gdy „Tango” Zbigniewa Rybczyńskiego” zdobyło Oscara, kolejna produkcja powstała w łódzkim Se-ma-forze wywalczyła statuetkę. Tym razem jest to wyprodukowany razem z Brytyjczykami „Piotruś i wilk”.
Ta nagroda świetnie wpisuje się w jubileusz 60-lecia polskiej animacji. Inauguracja obchodów nastąpi w sobotę we wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych. Na gali pojawią się mistrzowie: m.in. Zbigniew Rybczyński, Piotr Dumała i Witold Giersz. Transmisję z uroczystości przeprowadzi TVP Kultura (godz. 20.30). Niemal cały dzień stacja poświęci temu wydarzeniu, prezentując najlepsze rodzime animacje.