Argentyński trener Daniel Castellani jest w komfortowej sytuacji. Pracuje w klubie, którego kierownictwo z wyprzedzeniem myśli o transferach wzmacniających drużynę i potrafi zatrzymać tych, którzy stanowią o jego sile. W Bełchatowie dalej będą grać Mariusz Wlazły, Daniel Pliński i Francuz Stephane Antiga. A obok nich nowi – hiszpański rozgrywający Miguel Angel Falasca, Dawid Murek, Piotr Gacek, Marcin Możdżonek, Bartosz Kurek i Jakub Jarosz. Z bardziej znanych odszedł tylko Piotr Gruszka. Kapitan reprezentacji Polski wybrał ligę turecką, bo wiedział, że nie łatwo będzie mu wygrać rywalizację z Antigą i Murkiem. A przecież na pozycji przyjmującego w Skrze są jeszcze Michał Bąkiewicz i Kurek.
Skra z roku na rok jest bogatsza i sportowo silniejsza. W tym sezonie jej budżet szacuje się na 9 milionów złotych. Tylko Resovia Rzeszów dysponuje podobnymi pieniędzmi. I jeśli moc finansów przełoży się na formę siatkarzy, to taki też powinien być finał. Ljubomir Travica, były trener reprezentacji Serbii i Czarnogóry, poprowadzi drużynę, w której nie brakuje znakomitych siatkarzy. Są tam jego rodacy Ivan Ilić i Aleksandar Mitrović, Kubańczyk Ihosvany Hernandez, Fin Mikko Oivanen i czterech polskich olimpijczyków z Pekinu – Paweł Woicki, Marcin Wika, Krzysztof Gierczyński i Krzysztof Ignaczak. W takim składzie można walczyć o najwyższe cele.
Ale drużyn z apetytem na sukces jest więcej. Na czele tej stawki stoi Jastrzębski Węgiel. I nie zmienia tego fakt, że Jastrzębie opuścił Murek, przenosząc się do Bełchatowa, oraz Bułgarzy – Nikołaj Iwanow i Jewgienij Iwanow. Z Holendrem Nico Freriksem, Australijczykami Benem Hardym i Igorem Yudinem, Francuzem Guillaume Samicą i Robertem Pryglem wcale nie muszą być gorsi niż w poprzednim sezonie.
Wyraźnie osłabione są natomiast zespoły z Olsztyna i Częstochowy. Ten pierwszy miał przed rokiem budżet porównywalny ze Skrą i Jastrzębiem oraz zawodników, których umiejętności pozwalały wierzyć, że zdobędą mistrzowski tytuł. Teraz o mocarstwowych planach przypominać będą olsztyńskim kibicom tylko Paweł Zagumny i Grzegorz Szymański, firmując podupadający zespół. Ale jeśli zabraknie pieniędzy na opłacanie ich sowitych kontraktów, to oni też mogą poszukać sobie innej pracy.
Trudno przewidzieć też, jak w lidze poradzi sobie rozbity AZS Częstochowa, który stracił najlepszych zawodników. Na szczęście, jak mówi Ryszard Bosek, dyrektor sportowy wicemistrzów Polski, duch drużyny, która była rewelacją ubiegłorocznych rozgrywek, pozostał. Zdolna młodzież na pewno się nie podda i będzie walczyć do końca. Z jakim skutkiem, to się okaże.