Przysięgnij na matkę, że nie jesteś współpracownikiem bezpieki i wciąż wierzysz w to, czego uczyli nas rodzice: w Jezusa i ludzką solidarność – mówi żołnierz podziemia antykomunistycznego, lecząc rany w szpitalu. Mówi do brata, który wcześniej wydał jego oddział. Trzeciego z braci zamordowali wcześniej komuniści. Matka została uwięziona.
„Tajny współpracownik” jest historią tym bardziej wstrząsającą, że prawdziwą. Opowiada losy Mietka (Mateusz Banasiak, na zdjęciu z prawej – w koszulce), młodego człowieka urodzonego w 1932 r., który mając kontakt z oddziałem porucznika „Brzaska” (do 1950 r. działał w ruchu oporu na Podlasiu), zgadza się na współpracę z bezpieką. Chłopak ulega po torturach, ale stawia warunek, że jego matka zostanie zwolniona. Potem jednak nie ogranicza się do wypełniania powierzonych zadań. Jakby rozsmakował się w podwójnym życiu, denuncjuje bezpiece zaprzyjaźnioną rodzinę i znajomych.
Scenariusz Harasimowicza to studium powolnej, ale następującej z każdym dniem utraty tożsamości. Mietek przyłapuje się na tym, że mówi do „Brzaska” per „obywatelu”. W końcu oficer prowadzący musi mu przypominać, żeby kontaktując się z partyzantami, nie używał słowa „banda”.
Mietek staje się Judaszem podczas odwiedzin brata w kryjówce oddziału, gdy bierze udział w wielkanocnym śniadaniu. Chwilę później przyprowadza tam bezpiekę, wojsko i ORMO, którzy na jego oczach mordują żołnierzy podziemia. Potem już tylko stara się usprawiedliwić przed samym sobą z coraz gorszych niegodziwości. Chce wierzyć w to, co tłoczy mu razem z gorzałą szef warszawskiego UB, pułkownik Trochimowicz (Cezary Żak) – mówiąc, że to oni są prawdziwymi Polakami, a brat Mietka jednym z bandytów, którzy muszą zginąć. A mówi to po rosyjsku, bo jest Sowietem i polskiego nie zna.
Cezary Żak znakomicie zagrał ubecką hienę, która nie cofnie się przed żadnym okrucieństwem. Na drugim biegunie oglądamy resztki przedwojennej Polski – leśnych ludzi i ich rodziny nietknięte trądem komuny, wierzących w wolną ojczyznę, II wojnę światową i ofensywę generała Andersa. Ludzi ideowych, którzy giną w starciu ze stalinowską machiną terroru. Człowiek, który był pierwowzorem postaci Mietka, zmarł nagle 16 grudnia 1981 r. Może w końcu ruszyło go sumienie i nie przeżył kolejnej bratobójczej wojny wywołanej w Polsce przez tych, którzy utrwalali władzę ludową na rozkaz Stalina.