Szyici, sunnici i Kurdowie już nie wrócą do dawnej jedności. Nie, bo polała się krew – mówi jeden z bohaterów dokumentu. Właśnie taki Irak: podzielony, rozdarty, jakże inny od tego, do którego przyzwyczaiły nas amerykańskie filmy, zainspirował reżysera Jamesa Longleya do nakręcenia tego wyjątkowego obrazu.
Longleya interesuje wpływ polityki na los zwykłych Irakijczyków. Bohaterowi pierwszej części, 11-letniemu Mohammedowi z Bagdadu, wojna właściwie zabrała dzieciństwo. Ojciec, policjant, był więziony, potem zaginął. Chłopak jest półanalfabetą, potrafi napisać tylko swoje imię. Wiedzę o świecie zdobywa, podsłuchując rozmowy starszych. Czego się może z nich dowiedzieć? Że za reżimu Saddama wcale nie było źle, a w porównaniu z obecną sytuacją żyło się niemal jak w raju.
Mohammed chodził do szkoły, ale musiał ją rzucić, żeby pracować i w ten sposób pomóc rodzinie. – Kiedyś było tu pięknie, teraz nic tu nie ma... Świat jest taki przerażający – mówi. Pracuje w warsztacie samochodowym. Poniewierany, bity, zastraszany przez szefa, próbuje oszukać samego siebie, mówiąc, że lubi swoją pracę. Jedyne, co zostało, to marzenia. Chciałby być pilotem i wyjechać tam, gdzie nic nie będzie mu grozić.
W drugiej części reżyser pokazuje, jak z wielkimi oporami odradza się w Iraku życie polityczne i społeczne. Niełatwo zmienić mentalność ludzi przyzwyczajonych w czasach dyktatury do ślepego posłuszeństwa. Przywódcy religijni dolewają oliwy do ognia – ognia fanatyzmu. Radykalizują się antyamerykańskie nastroje. – Chcę zamknąć wszystkie wrota deprawacji wprowadzonej przez Amerykanów – zapowiada jeden z imamów.
W części trzeciej filmu znów patrzymy na Irak oczami dziecka, małego Kurda, który pragnie zostać lekarzem. Chłopiec ciężko pracuje przy wypalaniu cegieł. Jego marzenia się nie spełnią. Musi odejść ze szkoły i przejąć od zniedołężniałego ojca obowiązki żywiciela rodziny...