Przedstawienie, według jednego z najgłośniejszych dramatów Sławomira Mrożka, wyreżyserował w 2008 r. na scenie warszawskiego Teatru Praga debiutujący w tej roli aktor Artur Żmijewski. To pierwsze wystawienie „Emigrantów” w skróconej wersji, na którą zgody udzielił sam autor.
– Zastanawiałem się, jak to zrobić, bo to nie tylko piekielnie ważna, ale i znana sztuka – mówił Artur Żmijewski. – Wszyscy pamiętają choćby telewizyjną realizację Kazimierza Kutza z Markiem Kondratem i Zbigniewem Zamachowskim. Pomyślałem, że trzeba zrobić przedstawienie dla ludzi i o ludziach, którzy są mniej więcej w moim wieku. Nieważny był kontekst polityczny, raczej chodziło o pokazanie zależności między bohaterami, ich niemożności porozumienia się ze sobą. A także drogi, którą odbywają, by dowiedzieć się w końcu, jak bardzo są ze sobą związani.
Dwaj cudzoziemcy zamieszkują wspólnie suterenę w nieznanym mieście Europy Zachodniej. Podczas sylwestrowej nocy mówią sobie znacznie więcej niż w ciągu wielu miesięcy, gdy mieszkali razem. Wojciech Mecwaldowski (na zdjęciu z prawej) zagrał XX, człowieka, który wyemigrował ze wsi, by zarobić pieniądze na budowę wymarzonego domu. W kraju ma żonę i dzieci. Rodzina i wiara są dla niego święte.
Na obczyźnie zaś liczą się tylko praca i pieniądze, które mają odmienić, w bliżej nieokreślonej przyszłości, jego los. – Pojmuje świat bardzo prosto, wszystko jest dla niego czarne albo białe, nie ma żadnych półcieni – opowiada aktor. Jego XX mieszka z AA, którego gra Tomasz Kot. To typ intelektualisty, który ma gotową odpowiedź na każde pytanie. W ojczyźnie nie miał jednak odwagi, by uczestniczyć w działalności opozycyjnej, na emigracji zaś brak mu bodźców do tworzenia.
[i]Emigranci