Żeby książka ujrzała światło dzienne, wielu ludzi ryzykowało życie. „Archipelag GUłag” to opowieść o systemie sowieckich obozów pracy. W jednym z nich tuż po II wojnie światowej Sołżenicyn był przez osiem lat więziony za krytykę umiejętności wojskowych Stalina.
Efektem tego doświadczenia stało się napisane w 1958 roku opowiadanie „Jeden dzień Iwana Denisowicza”. Po jego opublikowaniu w 1962 roku na łamach opiniotwórczego czasopisma „Nowyj Mir”, Sołżenicyn stał się poczytnym autorem, a poruszeni lekturą czytelnicy słali mu listy z opisem własnych przeżyć w łagrach.
– Odłożyłem na bok te najbardziej interesujące, najmocniejsze – mówi Sołżenicyn w filmie. – Zrozumiałem wtedy, że przeznaczenie zsyła mi to, czego potrzebowałem. Dzięki tym ludziom dostałem materiały do napisania „Archipelagu”.
Prace ruszyły pełną parą, ale po kilkuletnim okresie odwilży, w 1964 roku Chruszczow został zastąpiony przez Breżniewa, a KGB wzmocniło represje wobec opozycji. Sołżenicyn musiał pisać w ścisłej konspiracji. Pomagali mu zaufani ludzie, których nazywał „niewidzialnymi”.
– Przeważnie wyglądało to tak, że dzwonił i mówił, że zaraz przyjdzie – wspomina jedna z redaktorek przepisujących powstającą książkę. – Kiedy już się zjawiał, nie dzwonił do drzwi, ale pukał w ścianę, tak żeby nikt postronny nie wiedział o jego wizycie. Przychodził i dawał nam zadania do wykonania.