W projekcie wzięło udział kilkanaście osób – wśród nich Janek, uczeń liceum, Ania, studentka, a także pomysłodawczyni akcji. Każdy zabrał ze sobą małą kamerę. Anna Mucha sądziła, że jej najłatwiej będzie przebrnąć przez zapory domofonów i drzwi. Pojechała na Pragę i – srogo się zawiodła.
Drzwi, do których dzwoniła, nie otwierały się ani nawet nie uchylały. Kiedy po długiej wędrówce wreszcie została zaproszona do wspólnego stołu, nie tylko się cieszyła, ale i była wzruszona... Inni wędrowcy też nie mieli łatwo. Zbywani przez domofony, częściej traktowani byli jak natręci niż ludzie, na których zgodnie z tradycją czeka puste nakrycie. A gdy już ich ktoś wreszcie zapraszał do siebie, okazywało się, że jego Wigilia odbiega nieco od stereotypowych wyobrażeń na ten temat...
Dwóch amatorów wieczerzy wigilijnej przeżyło rozczarowanie – nie znaleźli nikogo, kto by ich przyjął pod swój dach.
– Mam pecha – mówi z goryczą jeden z nich w filmie zrealizowanym przez Agnieszkę Trojak. – Jestem głodny, mokry i zmęczony. Cóż zrobić, takie to święta...