Wiele tygodni temu pisałem o popularnym amerykańskim serialu „Newsroom", który można sobie oglądać na HBO. Uznałem go wtedy za chaotyczny, więc hermetyczny – nie potrafiłem zatrzymać wzroku na żadnej z dziesiątków postaci.
Dziś po odcinku 10. nie mam z tym kłopotu. Serial zyskał na klarowności. Jest niezłym przewodnikiem po świecie amerykańskiej polityki i mediów. Choć człowiek o moich poglądach musi się nauczyć oglądać go niejako na opak.
Serio, czasem wręcz z nabożnym zachwytem pokazuje się tam przesądy i neurozy amerykańskiej umiarkowanej lewicy. Główny bohater, charyzmatyczny prezenter pewnej telewizyjnej stacji komercyjnej, grany przez Jeffa Danielsa, potrafi wygłosić tyradę przeciw uprzedzeniom wobec muzułmanów, która zdradza jego własne, wręcz kołtuńskie uprzedzenia wobec... chrześcijaństwa. Jeśli za przykład ofiary nietolerancji chrześcijan daje on arcychrześcijańskiego Abrahama Lincolna, który został zabity przez zwolennika niewolnictwa, to można się zastanawiać, czy ten nadęty jak purchawka człowiek w to wierzy, czy manipuluje. Ale zdają się wierzyć zapatrzeni w niego współpracownicy i twórcy filmu.
A jednak oglądam ten film z umiarkowanym zrozumieniem dla niektórych racji portretowanej ekipy. Kiedy walczą ze swoją właścicielką o to, aby ich program nie został kompletnie poddany dyktatowi słupków, jestem po ich stronie i odnajduję podobne problemy jak w mediach polskich. Nawet ich starcie z racjami skrajnych wolnorynkowców w imię wartości społecznych by mnie nie odpychały (próba przekładania amerykańskiej prawicy na polską to absurd). Gdyby nie ów klimat nietolerancji i misji, jaki bardzo łączy amerykańskich „liberałów" z polskimi.
Prezenter Will twierdzi, że jest republikaninem, a wyraża to zażartą walką w imię każdego poglądu czy interesu Baracka Obamy (stacja telewizyjna jest fikcyjna, ale zdarzenia i postaci polityczne prawdziwe). Skąd my to znamy? Na dokładkę cechuje go arogancja gwiazdy, która uważa, że jest poza wszelkimi prawami boskimi i ludzkimi. To dziennikarz ery mediów „tożsamościowych", kiedy nawet się już nie udaje obiektywizmu, a przeciwnika niszczy bez pardonu. Zacietrzewione mowy kogoś, kto ma pokazywać świat i moderować debatę, przeciw Tea Party budzą moją instynktowną sympatię do tych środowisk, które sam uważam za zbyt fundamentalne.