Produkcyjniak o amerykańskich Lisach

„Newsroom” to zapis psychoz amerykańskiej lewicy. Mimowolnie zabawny, ale też szczery i ciekawy

Publikacja: 16.09.2012 16:00

Wiele tygodni temu pisałem o popularnym amerykańskim serialu „Newsroom", który można sobie oglądać na HBO. Uznałem go wtedy za chaotyczny, więc hermetyczny – nie potrafiłem zatrzymać wzroku na żadnej z dziesiątków postaci.

Dziś po odcinku 10. nie mam z tym kłopotu. Serial zyskał na klarowności. Jest niezłym przewodnikiem po świecie amerykańskiej polityki i mediów. Choć człowiek o moich poglądach musi się nauczyć oglądać go niejako na opak.

Serio, czasem wręcz z nabożnym zachwytem pokazuje się tam przesądy i neurozy amerykańskiej umiarkowanej lewicy. Główny bohater, charyzmatyczny prezenter pewnej telewizyjnej stacji komercyjnej, grany przez Jeffa Danielsa, potrafi wygłosić tyradę przeciw uprzedzeniom wobec muzułmanów, która zdradza jego własne, wręcz kołtuńskie uprzedzenia wobec... chrześcijaństwa. Jeśli za przykład ofiary nietolerancji chrześcijan daje on arcychrześcijańskiego Abrahama Lincolna, który został zabity przez zwolennika niewolnictwa, to można się zastanawiać, czy ten nadęty jak purchawka człowiek w to wierzy, czy manipuluje. Ale zdają się wierzyć zapatrzeni w niego współpracownicy i twórcy filmu.

A jednak oglądam ten film z umiarkowanym zrozumieniem dla niektórych racji portretowanej ekipy. Kiedy walczą ze swoją właścicielką o to, aby ich program nie został kompletnie poddany dyktatowi słupków, jestem po ich stronie i odnajduję podobne problemy jak w mediach polskich. Nawet ich starcie z racjami skrajnych wolnorynkowców w imię wartości społecznych by mnie nie odpychały (próba przekładania amerykańskiej prawicy na polską to absurd). Gdyby nie ów klimat nietolerancji i misji, jaki bardzo łączy amerykańskich „liberałów" z polskimi.

Prezenter Will twierdzi, że jest republikaninem, a wyraża to zażartą walką w imię każdego poglądu  czy interesu Baracka Obamy (stacja telewizyjna jest fikcyjna, ale zdarzenia i postaci polityczne prawdziwe). Skąd my to znamy? Na dokładkę cechuje  go arogancja gwiazdy, która uważa, że jest poza wszelkimi prawami boskimi i ludzkimi. To dziennikarz ery mediów „tożsamościowych", kiedy nawet się już nie udaje obiektywizmu, a przeciwnika niszczy bez pardonu. Zacietrzewione mowy kogoś, kto ma pokazywać świat i moderować debatę, przeciw Tea Party budzą moją instynktowną sympatię do tych środowisk, które sam uważam za zbyt fundamentalne.

Skądinąd gorliwość, z jaką  autorzy filmu  robią  klakę owemu  Willowi, przypomina chwilami klimat produkcyjniaka. Tak pewnie okadzano by w Polsce  Tomasza Lisa, gdyby ktoś naturalnie  chciał o nim nakręcić film.  Jak to się jednak  dzieje, że przy tych produkcyjniakowych akcentach jest to film chwilami żywy i ciekawy? Chyba tylko Amerykanie mają na to patent.

Wiele tygodni temu pisałem o popularnym amerykańskim serialu „Newsroom", który można sobie oglądać na HBO. Uznałem go wtedy za chaotyczny, więc hermetyczny – nie potrafiłem zatrzymać wzroku na żadnej z dziesiątków postaci.

Dziś po odcinku 10. nie mam z tym kłopotu. Serial zyskał na klarowności. Jest niezłym przewodnikiem po świecie amerykańskiej polityki i mediów. Choć człowiek o moich poglądach musi się nauczyć oglądać go niejako na opak.

Pozostało 82% artykułu
Telewizja
Międzynarodowe jury oceni polskie seriale w pierwszym takim konkursie!
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Telewizja
Arya Stark może powrócić? Tajemniczy wpis George'a R.R. Martina
Telewizja
„Pełna powaga”. Wieloznaczny Teatr Telewizji o ukrywaniu tożsamości
Telewizja
Emmy 2024: „Szogun” bierze wszystko. Pobił rekord
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Telewizja
"Gra z cieniem" w TVP: Serial o feminizmie w dobie stalinizmu