Po czekoladę ze snów trzeba ponoć udać się do Lyonu, gastronomicznej stolicy Francji. Tam sławna jest dynastia czekoladowych wirtuozów – Bernachon. Do produkcji swoich słodkich cudów używają starych pieców, miedzianych naczyń, tradycyjnych maszyn pracujących u nich od początku, czyli lat 50. ubiegłego wieku. Słynne jest ich czekoladowe ciasto wymyślone na cześć ówczesnego prezydenta Giscarda d Estaing. Zwieńczone kaskadą czekoladowych pióropuszy wygląda zachęcająco...
Widzowie zobaczą też jak powstają ręcznie robione praliny, do których używa się kilkunastu różnych odmian kakao docierających bezpośrednio z plantacji rozsianych po świecie. Po kilku etapach przeróbek, od miesiąca do trzech trwa oczekiwanie, aż czekolada dojrzeje - bo dobra czekolada jest jak wino. Jej historia sięga tysięcy lat, a walory tego przysmaku doceniali już Aztekowie i Majowie traktując jak życiodajny napój.
Miał pobudzające i uzdrawiające zdolności. W azteckim wydaniu wciąż można jej spróbować w paryskim muzeum czekolady. W Europie najpierw pojawiła się w Hiszpanii, do Francji trafiła dzięki Ludwikowi XIV, który poślubił hiszpańską księżniczkę. Razem delektowali się czekoladą i dzielili nią z zaproszonymi gośćmi. W Wersalu był nawet specjalny pokój do jej spożywania. Była kosztowna. Wielu twierdzi, że z czekoladą nieodłącznie związana jest miłość. Ponoć upodobanie w niej znajdowały także i słynne francuskie kurtyzany...
W XVIII wieku czekolada zeszła pod francuskie strzechy. Zaczęto ją podawać w nowopowstających kawiarniach, w których pijali ją pisarze, filozofowie. W 1800 roku nastąpił kolejny przełom - powstała pierwsza czekoladziarnia, w której można było kupować czekoladki do jedzenia, a nie tylko napój do picia.
W XIX wieku można było wreszcie podawać ją dzieciom. Przemysłowe metody sprawiły, że zaczęła docierać niemal do każdego.