Reklama

Robert Redford nie żyje. Miał 89 lat. Pożegnanie z gwiazdą

Wielki gwiazdor hollywoodzkiego kina znany był z filmów „O jeden most za daleko”, „Więzień Brubaker”, „Wielki Gatsby”, „Pożegnanie z Afryką”, „Butch Cassidy i Sundance Kid”, „Wszyscy ludzie prezydenta”, czy „Żądło”.

Publikacja: 16.09.2025 14:27

Robert Redford nie żyje. Miał 89 lat. Pożegnanie z gwiazdą

Foto: Sebastien NOGIER / AFP

Redford zmarł w swoim domu w Utah, w wieku 89 lat. Miał umrzeć 16 września nad ranem – we śnie. Urodził się 18 sierpnia 1936 roku w Santa Monica, w Kalifornii.

Reklama
Reklama

Jak zaczynał karierę Robert Redford?

– Wychowałem się w niezamożnej dzielnicy Los Angeles – wspominał po latach. – Wielu naszych sąsiadów było Meksykanami. Moje dzieciństwo przypadło na czas wojny w Europie, ojcowie moich kolegów walczyli na froncie. Nie było wtedy żadnych uprzedzeń, niechęci. Nie pamiętam z tamtego czasu antysemityzmu, rasizmu, pogardy dla mniejszości. Podziały społeczeństwa, które zaczęły się po wojnie, stały się dla mnie szokiem – dodawał. 

Jego ojciec był skromnym księgowym w Standard Oil.

– Miał poczucie przegranej, bo jako młody człowiek chciał zostać dziennikarzem. Wracał z pracy zniechęcony, wylewał swoje żale na nas. Ale też powtarzał, że człowiek powinien iść za swoimi marzeniami. Wiedziałem, że ma rację  – wspominał Redford. 

Matka zajmowała się domem, umarła w 1955 roku. Robert był wówczas ledwo po maturze. Stracił stypendium sportowe na Uniwersytecie w Colorado z powodu ekscesów alkoholowych, więc rzucił naukę i pojechał w podróż po Europie. Marzył o studiach w jakiejś francuskiej akademii sztuk pięknych, w końcu jednak dotarł do Włoch, do Florencji. A tam usłyszał, że nie ma talentu malarskiego i lepiej, by pomyślał o innym zawodzie. Nie zrezygnował łatwo. Po powrocie do Stanów wrócił na uczelnię plastyczną Pratt Institute w Nowym Jorku. Ale asekurował się, bo w tym samym czasie zaczął też uczęszczać do Academy of Dramatic Arts.

Reklama
Reklama

Ja wiem, że niejeden aktor zazdrości mi ról takich, jakie mogłem grać w „Wielkim Gatsby’m” czy w „Pożegnaniu z Afryką”. Ale chciałem być bardziej wyrazisty. Byłem wdzięczny losowi, że mogłem zagrać w „Kandydacie” czy „Wszystkich ludziach prezydenta”. Choć mam wrażenie, że widzowie i tak najlepiej mnie zapamiętali jako owego „złotego chłopca z Kalifornii”, którym przecież naprawdę nigdy nie byłem. Opinia przystojniaka zawsze się za mną ciągnęła. Za mną i moimi filmami. Przeżyłem trudny moment, gdy po premierze „Havany” krytycy zamiast oceniać sam obraz, rozpisywali się o tym, że Redford staro wygląda. A ja przecież tam grałem człowieka spustoszonego fizycznie i psychicznie. Tymczasem ludzi interesowało nie jego cierpienie, lecz moje zmarszczki. 

Robert Redford o sobie

W 1959 roku zadebiutował na Broadwayu w sztuce „Tall Story”. Jego przeznaczeniem okazał się jednak ekran. Od początku lat 60. pokazywał się w filmach, często też pojawiał się w telewizyjnych serialach. Niestety, wyjątkowa uroda spychała go do ról kochanków i amantów. Nazywano go „złotym chłopcem z Kalifornii”. Aż wreszcie zagrał w „Butch Cassidy i Sundance Kid” George’a Roya Hilla (1969). Ten western, w którym wystąpił obok Paula Newmana, stał się wielkim przebojem i wyniósł go na szczyt. 4 lata później Redford i Newman znów wystąpili razem w filmie tego samego reżysera, w równie wielkim hicie „Żądło”. Za rolę w tej pastiszowej komedii Redford dostał nominację do Oscara.

Czytaj więcej

Cannes: Owacje dla Redforda

Robert Redford – aktor, któremu aktorstwo przestało wystarczać

Ale to nie Hill stał się najważniejszym reżyserem w karierze Redforda. Jego największe sukcesy aktorskie wiążą się z nazwiskami Sydneya Pollacka i Alana Pakuli. Z Pollackiem zrobili 6 filmów. „Jeremiah Johnson” (1972) był opowieścią o samotnym, zgorzkniałym traperze. Potem były m.in. thriller „Trzy dni kondora” (1975) i wielka romantyczna opowieść „Pożegnanie z Afryką” (1975).

Przystojny aktor był ulubieńcem płci pięknej. A reżyserzy to wykorzystywali, oferując mu takie role jak choćby w „Wielkim Gatsby’m” Jacka Claytona. Jako piękny, zakochany bogacz Redford powalał wprost damską część widowni. Nie można się było oprzeć jego urokowi.

Ale on sam wolał inne role. Takie właśnie jak w filmie Pakuli „Wszyscy ludzie prezydenta” o aferze „Watergate”.

Reklama
Reklama

– To zadziwiające, jak bardzo zmienił się od tamtej pory świat – mówił aktor. – Dzisiaj w filmach politycznych dziennikarze czasem szukają źródeł informacji i próbują swoich informatorów otworzyć. Woodward i Bernstein mieli w ręku wszystkie dane, ale nikt by im nie wydrukował tekstu, gdyby nie mieli informacji potwierdzonych w dwóch źródłach i nie dysponowali odpowiednimi nagraniami. To była zupełnie inna niż dzisiaj odpowiedzialność za słowa – dodawał. 

Film Pakuli nie był jedynym jego obrazem politycznym. W „Kandydacie” grał kandydata na senatora, o którego sukcesie decydowały nie poglądy, lecz wizerunek tworzony na publiczny użytek. Ciekawe kreacje stworzył też Redford w filmach „O jeden most za daleko”, „Więzień Brubaker”, „Elektryczny jeździec”.

– Ja wiem, że niejeden aktor zazdrości mi ról takich, jakie mogłem grać w „Wielkim Gatsby’m” czy w „Pożegnaniu z Afryką” – mówił. – Ale chciałem być bardziej wyrazisty. Byłem wdzięczny losowi, że mogłem zagrać w „Kandydacie” czy „Wszystkich ludziach prezydenta”. Choć mam wrażenie, że widzowie i tak najlepiej mnie zapamiętali jako owego „złotego chłopca z Kalifornii”, którym przecież naprawdę nigdy nie byłem. Opinia przystojniaka zawsze się za mną ciągnęła. Za mną i moimi filmami. Przeżyłem trudny moment, gdy po premierze „Havany” krytycy zamiast oceniać sam obraz, rozpisywali się o tym, że Redford staro wygląda. A ja przecież tam grałem człowieka spustoszonego fizycznie i psychicznie. Tymczasem ludzi interesowało nie jego cierpienie, lecz moje zmarszczki.

Czytaj więcej

„Franz Kafka” Agnieszki Holland polskim kandydatem do Oscara

Aktorstwo przestało mu zresztą wystarczać. Najpierw stał się producentem, potem również reżyserem.

– Reżyseria uczyniła mnie człowiekiem bardziej tolerancyjnym i cierpliwym – opowiadał. – Jako aktor byłem koszmarny, ciągle niezadowolony: bo za dużo czasu marnuje się na planie, bo po co tyle dubli, bo znów to idiotyczne czekanie... Dopiero kiedy stanąłem za kamerą, zrozumiałem jak trudne i bolesne jest kręcenie filmów – mówił. 

Reklama
Reklama

Robert Redford, reżyser z Oscarem

Redford zadebiutował za kamerą „Zwyczajnymi ludźmi”.

– Kiedy skończyłem czterdziestkę, czułem, że skończył się jakiś etap w moim życiu i muszę zacząć nowy rozdział. Dojrzałem do tego, by stanąć po drugiej stronie kamery. A szukając tematu, wiedziałem że chcę opowiedzieć o zwyczajnych uczuciach. Powieść Judith Guest o zwykłej, amerykańskiej rodzinie była jakby dla mnie skrojona – tłumaczył. 

Amerykańska Akademia Filmowa uhonorowała go Oscarem dla najlepszego reżysera, a on wsławił się najkrótszymi w dziejach tej nagrody podziękowaniami. Powiedział: „Thank you very much” („Dziękuję bardzo”), wziął statuetkę i zszedł ze sceny.

Inne wyreżyserowane przez niego filmy to „Ukryta strategia”, „Rzeka życia”, „Zapasy z Hemingwayem”, „Quiz Show”, „Zaklinacz koni”, „Legenda Baggera Vance’a”. W „Zaklinaczu koni” i „Ukrytej strategii” stanął też przed kamerą.

– Jako reżyser nie lubię siebie jako aktora – tłumaczył. – Jako aktor nie lubię siebie jako reżysera – dodawał.

Reklama
Reklama

Utrzymywał jednak, że właśnie reżyserując, najpełniej daje wyraz swojej osobowości. Interesowały go głównie dwa tematy. Pierwszym była szeroko pojęta polityka – problemy demokracji, wpływu mediów na społeczeństwo.

– Za jeden ze swoich najważniejszych filmów uważam „Quiz Show” – mówił. – Chciałem opowiedzieć o takim momencie w historii Ameryki, gdy zaczęła się chwiać nasza wiara w system, w którym żyjemy. Cały naród z zapartym tchem miesiącami obserwował zmagania zawodników w telewizyjnym teleturnieju, a nagle okazało się, że widzowie są oszukiwani. Wyniki w „Quiz Show” były przez szefów stacji ustawiane. To był początek świata, w którym żyjemy dzisiaj – świata bezpardonowej manipulacji opinią publiczną i społeczeństwem – podkreślał. 

Utah, czyli oaza spokoju Roberta Redforda

Drugim ważnym dla niego tematem była ekologia. Redford robił filmy dokumentalne o amerykańskiej przyrodzie, brał udział w akcjach ratowania parków narodowych, starych gatunków drzew i ginących zwierząt. W „Zaklinaczu koni” sam zagrał szlachetnego kowboja, który broni wartości dawnego Dzikiego Zachodu. Zapewniał, że wśród nieokiełznanej przyrody, zarówno w tym filmie, jak i „Rzece życia”, czuł się fantastycznie. Sam przecież też kiedyś uciekł od zgiełku świata. To było w 1961 roku. Ze swoją żoną Lolą kupili kawałek ziemi w stanie Utah i wybudowali dom dla siebie i małej córeczki Shauny. Tam przyszły na świat ich następne dzieci: syn Jamie i druga córka Amy. W górach hodował swoje ukochane konie. Redford nie znosił hollywoodzkiego życia, źle się czuł w centrum uwagi, nie cierpiał wścibskich dziennikarzy, którzy podglądali go w prywatnych sytuacjach. Powtarzał, że ma prawo do swojego życia i nigdzie w amerykańskiej konstytucji nie jest zapisane, iż aktor filmowy staje się osobą publiczną, która musi widzów wpuścić do swojego domu, sypialni, kuchni i szkoły dzieci.

– Utah stało się dla nas wszystkich oazą spokoju – mówił.

Reklama
Reklama

Jego małżeństwo rozpadło się jednak pod koniec lat 80., gdy aktor wdał się w romans z gwiazdką brazylijskich telenowel Sonią Bragą. Aktorka zamieszkała z nim w Utah, ale szybko uciekła stamtąd, znudzona. Marzyła o wielkim świecie, nie odludziu. 

Ale ukochane Utah kryło jeszcze jedną wielką miłość Roberta Redforda. Na 7 tysiącach akrów gwiazdor założył swoje królestwo. Skromny dom, jaki wybudował z Lolą, zamienił się w wielką rezydencję. Niedaleko powstał ośrodek narciarski. A w 1980 ruszył tam Sundance Institute, wspomagający młodych filmowców. To tam odbywają się słynne festiwale Sundance, promujące kino niezależne. Redford założył też sieć kin „Sundance Theatres”, które działają w wielu miastach Ameryki, pokazując ambitny repertuar.

Redford zmarł w swoim domu w Utah, w wieku 89 lat. Miał umrzeć 16 września nad ranem – we śnie. Urodził się 18 sierpnia 1936 roku w Santa Monica, w Kalifornii.

Jak zaczynał karierę Robert Redford?

Pozostało jeszcze 98% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Film
„Metropolis" i „Doktor Mabuse". 20. edycja Święta Niemego Kina im. Anny Sienkiewicz-Rogowskiej
Film
„Franz Kafka” Agnieszki Holland polskim kandydatem do Oscara
Film
„Teściowie 3”. Podzielona Polska na chrzcinach
Film
Złoty Lew dla Jima Jarmuscha za „Father Mother Sister Brother”
Film
Wenecja 2025: Złoty Lew dla Jima Jarmuscha za „Father Mother Sister Brother”
Reklama
Reklama