„Rzeczpospolita”: Po tym, co wydarzyło się w nocy z 9 na 10 września możemy mówić o pełnym sukcesie polskiej armii i naszych sojuszników z NATO czy jednak sytuacja ta uwidoczniła pewne nasze braki?
To ostatnie stwierdzenie najbardziej odpowiadałoby prawdzie. Podjęliśmy właściwe decyzje, natomiast trudno powiedzieć, aby to był 100-procentowy sukces, bo w obszarze bezpieczeństwa trudno jest osiągnąć taki poziom pewności. Fakt, że Rosjanom udało się wlecieć daleko w głąb naszego terytorium, jest pewnym problemem. Po drugie – nie udało nam się zestrzelić wszystkich maszyn. Po trzecie dopiero teraz, po fakcie, ma miejsce debata nad wzmocnieniem najniższego „piętra” obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Udało nam się zestrzelić drony dzięki zdolnościom sojuszniczym, to trzeba podkreślić. Chodzi zarówno o aktywność latającego radaru AWACS, jak i pomoc holenderskich myśliwców F-35 czy załóg niemieckich baterii Patriot. Bez tych zdolności mielibyśmy ogromne kłopoty, żeby znaleźć i zestrzelić rosyjskie drony. To świadczy o istotnych brakach.
Rosyjskie drony i rakiety nad terytorium Ukrainy i Polski, mapa z nocy z 9 na 10 września
A co było największym sukcesem? Sojusznicza reakcja, zdecydowane działanie – pierwszy przypadek, w którym NATO strąciło rosyjskie drony nad swoim terytorium?
Tak. Zaistniał proces decyzyjny, w tym przypadku sojuszniczy, w którym mogliśmy zareagować z użyciem środków militarnych na zagrożenie. To bym zdecydowanie nazwał czymś pozytywnym. Stosunkowo pozytywnym nazwałbym chwilowy konsensus polskich polityków wokół tej całej kwestii – zarówno jeśli chodzi o reakcję, jak i dementowanie dezinformacji rozsiewanej przez Rosjan. Plusem jest też zdecydowana reakcja Polski na arenie międzynarodowej…
Czytaj więcej
Prezydent Karol Nawrocki podpisał zgodę na pobyt na terytorium Polski wojsk Sojuszu Północnoatlan...
…czyli na przykład wniosek o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ i wystąpienie o uruchomienie artykułu 4 Traktatu Północnoatlantyckiego?
Tak.