[b]PA: Na stronie internetowej Teatru Kamienica figuruje Pan jako dyrektor naczelny. Tak należy Pana tytułować?[/b]
Nie jestem dyrektorem, ale po prostu ojcem tego przedsięwzięcia. To moje dziecko, duże i powite w bólach. Zaadaptowanie prawie 2000 mkw. przestrzeni – która nigdy, od czasu powstania kamienicy w 1910 r., nie była teatrem, lecz piwnicami i magazynami – zajęło mi trzy lata. A chodzę już przy tym projekcie siedem lat.
[b]Jak zdobył Pan na to pieniądze?[/b]
Zaznaczam, że to nie mój teatr, ale fundacji, która wynajęła pomieszczenia od miasta i wygrała 5 mln zł w konkursie Urzędu Marszałkowskiego na zagospodarowanie pieniędzy unijnych w ramach ZPORR. W zamian, uważam, wykonaliśmy dla Warszawy kawał dobrej roboty. Dajemy jej ciekawe miejsce spotkań kulturalnych i towarzyskich. W podwórku powiesiłem tablicę z nazwiskami dobroczyńców Kamienicy i podziękowaniem za opiekę. Wsparli nas: Urząd Miasta, Rada Warszawy i Pani Prezydent Gronkiewicz-Waltz, Ministerstwo Kultury, dzielnica Śródmieście, Biuro Kultury Warszawy, Norweski Fundusz dla Organizacji Pozarządowych, Urząd Marszałkowski, ZGN Śródmieście, Polski Instytut Sztuki Filmowej, SPEC, Polenergia, KoenigStal i wiele wspaniałych firm i ludzi, którzy są wymienieni na wspomnianej tablicy. Jedni wsparli nas finansowo, inni – materiałowo. Inwestycja pochłonęła też wszystkie prywatne oszczędności moje i mojej żony. Finansowo sporo ryzykujemy, bo zadłużyliśmy się na 4,5 mln zł.
[b]Zapewne podczas inwestycji napotykał Pan wiele trudności.[/b]