Dla niego to postać symboliczna. Sam Szekspir grając Prospera podsumowywał swój dorobek i przemyślenia dotyczące świata. Podobnie jest z Henrykiem Talarem, który niedawno odszedł z etatu w Teatrze Narodowym i rozpoczął nowy etap w swym aktorskim życiu.
- Na początku lat 70. ubiegłego wieku, jakże to ponadczasowo brzmi – mówi „Rz" aktor – grałem Ariela w ciekawej wersji „Burzy" wybitnej Zofii Wierchowicz w teatrze kaliskim za dyrekcji Izabelli Cywińskiej. Pamiętam, że latałem wtedy jak Tarzan w powietrzu, a burzę rozgrywałem wspomagając się dźwiękiem blachy falistej. Ariel jak ja wtedy, będąc początkującym aktorem, z młodzieńczą naiwnością i zarazem ufnością podchodził do świata. Nigdy nie miałem marzeń na temat Hamleta, ale myślę, że Ariel ocierał się o te postać.
- Ta ufność do świata teatru pozostała mi do dzisiaj – dodaje Henryk Talar. — Będąc aktorem wsłuchanym w autora, reżysera i publiczność z czasem zacząłem się upominać o status udziałowca, a nie wyłącznie wykonawcy. Polubiłem pracę z młodymi artystami nie dlatego, ze czasem bywam pomocny w radzie. Zorientowałem się, że korzystam z ich innego spojrzenia, zaciekawienia, emocji. Nigdy nie uważałem, ze wiek jest patentem na wiedzę całkowitą, również w teatrze.
Dlatego przyznaje, że chętnie zgodził się pracować z Igorem Gorzkowskim, jednym z ciekawszych twórców młodego pokolenia, ostatnio reżyserem głośnego "Dnia Świra" w operze poznańskiej.