Nie byłoby oczywiście takiej premiery operowej, najciekawszej w obecnym sezonie w Polsce, gdyby Teatrowi Wielkiemu w Poznaniu nie udało się pozyskać Davida Pountneya. Ten wybitny reżyser brytyjski znany jest ze swej słabości do oper słowiańskich, a zwłaszcza Czecha Leoša Janáčka.
Co David Pountney odkrył w „Wyprawach pana Broučka”
Polskie teatry przez ponad 100 lat nie były chętne, by wystawić te opowieści o panu Broučku. Na ich usprawiedliwienie dodajmy, że świat także wykazuje nader umiarkowane nimi zainteresowanie, choć sam Janáček jest obecnie bardzo modny. „Wyprawy pana Broučka” uważane są jednak za „zbyt czeskie” i rzeczywiście, potrzebują kogoś takiego jak David Pountney. On bowiem udowodnił, że mogą bawić każdego.
Czytaj więcej
Spektakle Englerta, Klaty, Smolar, Pakuły, Percevala i Warlikowskiego uświetnią XXX Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Potrwa od 9 marca do 19 kwietnia w Teatrze Powszechnym w Łodzi.
Bohaterem tej opery jest praski kamienicznik Maciej Brouček, nader częsty gość praskich piwiarni, w których przesiaduje do późnej nocy. Kiedy opróżni zbyt wiele kufli, wydaje mu się, że rozpoczyna dziwne wędrówki. W pierwszej udaje się na Księżyc, w drugiej cofa się do roku 1420, gdy Czesi toczyli wojnę z armią Zygmunta Luksemburskiego.
Zważywszy na fakt, że libretto opery bazuje na powieściach powstałych pod koniec XIX wieku, może wydawać się ono mało atrakcyjne dla współczesnego widza. W inscenizacji Davida Pountneya „Wyprawy pana Broučka” zostały poddane jednak pewnym znaczącym zabiegom. Akcja dzieje się, co pada wyraźnie ze sceny, w roku 2024. Zachowany jednak został czeski koloryt, pomysłowe dekoracje Leslie Travers zaprojektował z rozmaitych elementów, które turystom kojarzą się z Pragą. Sam tekst zaś jest uwspółcześniony i przez to stał się aktualny.