Musical wszech czasów „Upiór w operze” Andrewa Lloyda Webbera, który 15 marca będzie miał premierę w Teatrze Muzycznym Roma, wszędzie gwarantuje sukces. Od czasu wystawienia na Broadwayu w 1986 r. przyciąga tłumy na całym świecie. O tym, jak dużym powodzeniem cieszy się w Polsce, świadczy to, że już wykupiono bilety do czerwca.
Zespół Romy szykuje się na wystawienie co najmniej 450 spektakli. Będzie grać siedem razy w tygodniu, do końca grudnia. Świętuje w ten sposób dziesiąty rok istnienia.
Warszawska inscenizacja warta jest zobaczenia nie tylko z powodu realizacyjnego rozmachu. Powstała w wersji nonreplica, czyli autorskiej. Będziemy jedynym miastem na świecie, gdzie w takim kształcie „Upiór...” się pojawi. – To przejaw wielkiego zaufania do nas – mówi dyrektor Romy reżyser Wojciech Kępczyński.
Według umowy z właścicielami praw autorskich, realizatorzy mieli swobodę w tworzeniu scenografii (Paweł Dobrzycki) kostiumów (Magdalena Tesławska i Paweł Grabarczyk) czy choreografii (Paulina Andrzejewskia-Molak). Nie mogli ingerować w libretto i muzykę. Jednak Kępczyński z historii o okaleczonym geniuszu ukrywającym się w podziemiach opery, rozdartym między miłością do śpiewaczki a nienawiścią do ludzi, wydobył nowy walor. Porywający romans rozbudował o rozważania na temat tolerancji.
Polska wersja musicalu o rok wyprzedzi nowojorską prapremierę jego kontynuacji. Webber pracuje intensywnie nad „Upiorem na Manhattanie”.