Trudno rozsądzić, co jest w przedstawieniu Waldemara Krzystka ważniejsze: gorący temat inspirowany aferami, jakie zdarzyły się w kulisach rządu Tony'ego Blaira, czy może gwiazdorska obsada.
Magdalena Cielecka zagrała panią minister spraw wewnętrznych – żonę biznesmena uwikłanego w zagraniczne procesy i matkę nastolatki, ofiary narkotykowo-medialnego skandalu, stanowiącego zagrożenie dla rządu. Piotr Adamczyk bryluje w roli premiera, zaś w roli wspierającego go lobbysty – Mariusz Bonaszewski. Agata Buzek, znająca problemy rządowe z pierwszej ręki, kreuje postać nauczycielki, pośredniczącej między panią minister a jej zbuntowaną córką. Maciej Zakościelny wcielił się w postać dziennikarza, który nie jest bez winy i grozi mu szantaż. Ucieka się do niego, w piętrzących się zewsząd dramatycznie okolicznościach, asystentka pani minister. Gra ją z tupetem Agnieszka Grochowska.
Sztukę napisał David Hare. Widzowie Teatru TV oglądali już jego „Prześwit" i „Przesilenie". „Getsemani" z jednej strony robi wrażenie szablonowanego dramatu, a jednak szablonem nie jest. Polityczny salon przypomina domek z kart i wiadomo, że się rozpadnie. Jednak wektory katastrofy trudno przewidzieć i to z pewnością jest atut widowiska.
Jako wskazówki do śledzenia intrygi i zaskakujących międzyludzkich relacji niech służą frazy: „sałata zjadła królika", a także: „stracić warstwę ochronną", czyli teflon. Ludzie, którzy mają skrupuły, w polityce nie nadają się do niczego. Jak to się teraz obrazowo mówi – są grillowani. Nie każdy ma szansę przetrwać tytułowy czas próby. Nie każdy rozumie, na czym polega.
Jeśli chodzi o aktorstwo, wydaje mi się, że energię i wdzięk Magdaleny Cieleckiej blokuje... peruka. Całkiem niepotrzebna, a nawet pretensjonalna jak partie tekstu jej postaci, najeżone pompatycznymi porównaniami. Trudno je grać i jednocześnie obronić swoje aktorstwo. Mariusz Bonaszewski zaczyna razić nadekspresją. Na tym tle fantastycznie wypada studentka wrocławskiej PWST – Emilia Nagórka w roli zbuntowanej córki. Najpierw ujawnia najciemniejsze strony młodzieńczej frustracji, a w sycylijskim finale prezentuje oszałamiającą świeżość limoncello.