Szefowie dolnośląskich instytucji należą do krajowej czołówki. Są dyrektorami naczelnymi i artystycznymi. Ewa Michnik wprowadziła Operę we Wrocławiu na europejski poziom. Polski pod dyrekcją Krzysztofa Mieszkowskiego jest uważany za najważniejszą scenę dramatyczną w kraju. Dzięki Jackowi Głombowi legnicki teatr wszedł do artystycznej pierwszej ligi.
Zaskoczyła ich decyzja wicemarszałka województwa dolnośląskiego Radosława Małonia (SLD) o tym, że wkrótce pożegnają się z fotelami naczelnych, które zajmą menedżerowie wybrani w konkursach. Utracą też wpływ na angażowanie reżyserów i aktorów. Pretekstem jest nowelizacja ustawy o działalności kulturalnej.
– Nikt z nami nie rozmawiał – mówi Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego. – Propozycja wynika z nieznajomości polskiego teatru, gdzie przyjął się model łączenia dyrekcji naczelnej z artystyczną. Inne rozwiązania owocowały kryzysami. Grozi nam taki chaos jak w stolicy, gdzie górę bierze pomysł komercjalizacji teatrów kosztem publicznej misji.
Dyrektor Mieszkowski uważa, że władze w zastępczy sposób chcą rozwiązać finansowe problemy instytucji.
– Wypracowałem z zespołem przychody 3,8 mln zł, tymczasem nasze dotacje i płace aktorów są porównywalne do tych, jakie mają mniejsze teatry w Wielkopolsce i na Pomorzu – mówi szef Polskiego. – Jesteśmy zadłużeni na ponad 600 tysięcy, ale to kwestia zaszłości, gdy obcięto nam dotacje o 800 tysięcy. Po pożarze w 1994 r. teatr nie został wyposażony, a koszty materiałów wzrosły ostatnio o 700 tys. zł Sejmik nie zwrócił nam pieniędzy za komputeryzację. Zagraniczne festiwale zalegają z płatnościami.