Feliks Falk rozmawiał z festiwalową publicznością o wyreżyserowanej przez siebie sztuce izraelskiej pisarki Savyon Liebrecht „Rzecz o banalności miłości". Opowiada ona historię związku Hanny Arendt i Martina Heideggera. - To nie jest sztuka polityczna. Dobrze, że postać Heideggera została pokazana oczami kobiety - powiedział reżyser.
Hanna Arendt, słynna teoretyk polityki, filozof i publicystka, Niemka żydowskiego pochodzenia, jako osiemnastolatka zakochała się w o wiele od siebie starszym niemieckim filozofie. Heidegger w 1933 r. wstąpił do NSDAP, miał również znaną z antysemickich poglądów żonę. Jednak mimo tych przeciwieństw profesor wywarł ogromny wpływ na myśl i życie swojej studentki. Był jej jedyną prawdziwą miłością.
Gdy do 69-letniej filozof (w tej roli Teresa Budzisz-Krzyżanowska) przychodzi trzydziestokilkuletni mężczyzna (Marcin Hycnar), który chce z nią porozmawiać o Adolfie Eichmannie, w związku z kontrowersjami jakie wzbudziła jej książka „Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła", wracają wspomnienia. W pewnym momencie mężczyzna stwierdza, że może zrozumieć młodą, naiwną dziewczynę, ale nie mieści mu się w głowie ten nieustający podziw do Heideggera u dojrzałej kobiety. Arendt stwierdza, że serce starzeje się inaczej.
Widzowie zgromadzeni na spotkaniu z Feliksem Falkiem chwalili spektakl, grę aktorów, rozmawiali o tej bezgranicznej miłości oraz silnym podziwie dla niemieckiej kultury, jaki pozostał w sercach niemieckich Żydów. - Taki sam podziw dla rosyjskiej kultury mają Żydzi, którzy przyjechali do Izraela z Rosji - tłumaczył reżyser.
Feliks Falk wyraził również opinię na temat spektakli teatralnych transmitowanych w Teatrze TV. Jego zdaniem należy dbać przede wszystkim o teatr realizowany specjalnie dla telewizji, rządzi się on bowiem swoim własnym językiem. - Śmiech teatralnej publiczności kojarzy mi się z sitcomem - mówił.