Kto na „Annie Kareninie" chciałby otrzeć łzę, oglądając historię nieszczęśliwej miłości, poczuje niedosyt. Choć reżyser Paweł Szkotak jest założycielem słynnego Teatru Biuro Podróży, nie ma tu – jak u Tołstoja – scen w pociągu, a bohaterka nie zginie pod kołami lokomotywy.
Warszawska „Anna Karenina" jest bowiem interpretacją dzieła Lwa Tołstoja dokonaną przez Helen Edmundson. Ta brytyjska autorka ceniona jest za adaptacje sceniczne światowej klasyki. Wśród nich wyróżniono zwłaszcza „Wojnę i pokój" oraz „Annę Kareninę".
Edmundson słusznie zauważyła, że ukazana przez Tołstoja „kobieta z wyższych sfer, która sama siebie zgubiła", to postać sugestywna, wielowymiarowa i wciąż uwodzicielska. W sztuce jest więc bohaterką równoprawną z Konstantym Lewinem.
To oni, siedząc na brzegu sceny, opowiadają swoje historie. Wymieniają się doświadczeniami i komentują sytuacje na scenie. Są równi sobie intelektualnie i duchowo. Mają też różne postawy życiowe.