Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
Sławę przyniosła mu postać Bipa, jego sceniczne alter ego, którą kreował przez 60 lat. To współczesne wcielenie Pierrota, pobratymca Chaplinowskiego Małego Trampa, wiecznego pechowca. Chudziutki, nerwowy, pojawiał się na scenie ubrany w pasiasty trykot, białe spodnie i wymięty szapoklak ozdobiony goździkiem. Ze swego ciała potrafił wydobyć całą gamę uczuć i przeżyć; każdy grymas na kredowo białej twarzy był tak wyrazisty jak zmiana maski.
Urodzony w Strasburgu w 1923 roku, naprawdę nazywał się Marcel Mangel. Pochodził z żydowskiej rodziny dotkniętej tragedią Holokaustu: jego ojciec, właściciel koszernej rzeźni, w czasie II wojny zginął w Oświęcimiu.
Po wyzwoleniu zainteresował się aktorstwem; studiował w szkole dramatycznej. W 1946 r. przedstawił pierwszy własny spektakl "Praxitele i złota rybka". Rok później stworzył własną trupę pod nazwą Compagnie Marcel Marceau, nastawioną wyłącznie na repertuar pantomimiczny. Był to - w latach 50. i 60. ubiegłego wieku - jedyny tego typu zespół na świecie.
Bip pojawił się także w 1947 r. Jego przygody stały się tematem większości przedstawień Marceau. Największą sławę zyskały: "Klatka", "Płaszcz" (wedle Gogola), "Mały cyrk", "Spacer pod wiatr", "Paryż się śmieje, Paryż płacze", "Matador" -mimodrama (tak nazwał widowiska pantomimiczne o filozoficznych podtekstach), która stała się inspiracją dla klipu Michaela Jacksona. Każdy spośród jego kilkudziesięciu programów osiągał poziom mistrzowski. "Picassem mimu" okrzyknięto go, kiedy przedstawił swój filozoficzny spektakl "Młodość, dojrzałość, starość, śmierć". "Udało mu się w ciągu niespełna dwóch minut zawrzeć tyle, ile najlepsi pisarze mieszczą w grubych tomach", oceniła krytyka. - Bo najważniejsze wydarzenia wżyciu obywają się bez słów -uważał autor.