Jeśli założyć, że teatr jest odbiciem narodowego charakteru – Polacy są najbardziej sfrustrowanym społeczeństwem na świecie. Padają ofiarą historycznych okoliczności albo własnych słabości. Na tym tle „Gracze" Romana Pawłowskiego w reżyserii Marcina Wierzchowskiego z poznańskiego Teatru Nowego są ewenementem.
Jeden z odcinków cyklu spektakli poświęconego mieszkańcom dzielnicy Jeżyce znanej z sagi Małgorzaty Musierowicz pokazuje, że Poznań wciąż jest wzorem skuteczności. Sześć monologów przeplatanych jest przypowieścią o szczurach, które jako najinteligentniejsze po człowieku istoty szukają miejsca w niełatwym środowisku. Zgodnie z zasadą „Yes, you can".
Opowieść o losach poznaniaków z Jeżyc ma swoją uwerturę – cmentarną. Ale i wtedy pastor sprawujący posługę na pogrzebie Polaka o bamberskich korzeniach przypomina o dziedzictwie przybyszy z pogranicza Frankonii i Bawarii. Nie tylko zajęli w Poznaniu miejsce ofiar jednej z epidemii, ale i dawali przykład solidnej roboty.
Wstrząsająca jest historia ofiary wypadku samochodowego. Paraliż nóg, walka o sprawność ruchową rąk i rozstanie z dziewczyną, którego przyczyną były męskie kompleksy – załamałoby wielu.
Tymczasem bohater (Sebastian Grek) „Graczy" wiruje na wózku we wspaniałych piruetach, z promieniującą od uśmiechu twarzą. Mówi, że żadnego losu nie da się odmienić. To wiemy i często nie przynosi nam żadnego pocieszenia. On przekonuje jednak, że dzięki wypadkowi z przeciętniaka stał się gwiazdą narodowej reprezentacji rugby. Spotkał kobietę życia, która nie ma problemu z jego inwalidztwem, a nawet widzi w nim polisę na wspólne życie.